niedziela, 18 stycznia 2015

4. Czemu wszystko dzieje się tak szybko?

Następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu. Zanim wyłączyłam budzik minęły dobre trzy drzemki. Była godzina dziewiąta rano. Na hali miałam stawić się jakoś przed jedenastą, dzięki czemu mogłam się porządnie wyspać. Tak, dzisiaj wstałam prawą nogą. Od razu podrałowałam do szafy po czyste ubrania. Teraz wystarczył tylko zimny prysznic i jestem jak młody Bóg. Albo Bogini... Cokolwiek. Kiedy poczułam na swojej skórze krople wody poczułam ulgę. O tak. Powoli wzięłam z półki swój ulubiony truskawkowy żel do mycia i z rozkoszą czyściłam swoje ciało. Włosy umyłam wczoraj więc były świeże. Po 10 min wyszłam z pod prysznica. Założyłam na siebie czystą bieliznę w postaci białego stanika i czarnych bokserek. Na nogi nasunęłam szare rurki z Zary i białe skarpetki. Potem na górę założyłam koszulkę klubową ze swoim numerem i nazwiskiem. Na rękę natomiast nałożyłam czarną gumkę do włosów w razie "wu". Z tego powodu, że miałam dużo czasu, swoje włosy potraktowałam lokówką. Co do makijażu wytuszowałam tylko rzęsy i podkreśliłam policzki jasnym, delikatnym różem. Kiedy wszystko skończyłam była godzina 9.40. Z szafki nocnej wzięłam telefon, na nogi naciągnęłam swoje ulubione kapcie i zeszłam na dół ponieważ mój zrzędzący żołądek domagał się śniadania. Kiedy wyszłam z pokoju usłyszałam jakiś męski głos z dołu. Tata wrócił? - pomyślałam. Zeszła po schodach i doznałam szoku. Przy stole, jak gdyby nigdy nic siedziało sobie trzech siatkarzy. Od razu zrobiło mi się gorąco ze zdenerwowania.

- Nasz śpioch wstał. Pewnie jesteś głodna. Zrobiliśmy ci jajecznicę. - powiedział Winiarski. Ja tylko szłam zdezorientowana.

- A przepraszam bardzo, co wy tu kurwa robicie!? - spytałam ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach.

- Wiesz, że jest nie ładnie przeklinać? - spytał Kłos.

- Nie denerwujcie mnie od samego rana. - powiedziałam rozkładając ręce z bezsilności. - A ty się nie wymądrzaj. - zwróciłam się do Karola kiedy przysiadłam się do stołu.

- Dzisiaj masz badania racja? - spytał Wojtek.

- Dziękuję. Tak o 11 mam być w Energii. - powiedziałam popijając herbatę podstawioną przez Michała.

- Nasza trójka ma dzisiaj jakieś zabiegi w tej samej klinice co ty, więc pomyśleliśmy że może zabierzemy cię ze sobą.

- To miłe z waszej strony, ale miałam jechać z doktorem...

- O to się nie martw, już załatwiliśmy. - uciął mi zdanie Kłos.

- No dobra, ale ja dalej nie wiem czemu, jak, weszliście do domu. - powiedziałam zajadając się śniadaniem a'la Winiarski.

- Mamy swoje sposoby. - zaśmiał się owy kucharzyk.

- Mam się bać? – spytałam.

- Nas, nieeee. Czemu? My grzeczni. – tłumaczył Kłos.

- Czyli mam rozumieć, że klucze wzięliście bez pozwolenia, wtargnęliście rano do mojego domu z zamiarem zrobienia mi śniadania żebym nie była aż taka zła?

- Dokładnie odkryłaś nasze intencje. - powiedział Włodarczyk.

- Wiecie, że to się włamanie nazywa? Mogłabym podać was do sądu.

- Nie zrobiłabyś tego. Nie miałabyś potem życia. – dodał.

- Cieszcie się, że nie wstałam lewą nogą bo było by z wami bardzo źle. - zaśmiałam się kończąc pyszną jajecznicę.

- Ciężki masz charakterek. - dodał Kłos.

- Nie trzeba było zaczynać. – powiedziałam z uśmiechem. – Okej, to co robimy w takim razie?

- Pan Leszek powiedział, że możemy od razu jechać do Poznania więc mogłabyś ruszyć tyłek. – powiedział Winiar.

Po tych słowach od razu poszłam do swojego pokoju po rzeczy. Do torby spakowałam białego IPad’a z pokrowcem, telefon, słuchawki, szczotkę do włosów, koszulki meczowe, o które prosił mnie trener, bluzę na wszelki wypadek, ogromny, szary portfel i ulubioną mgiełkę do ciała. Przed wyjściem ogarnęłam jeszcze trochę pokój i zeszłam na dół gdzie czekali na mnie znużeni siatkarze. Nie obyło się bez komentarzy na temat ogarniania się kobiet. Postanowiłam to zignorować i z wieszaka sięgnęłam czarną kurtkę z 4F. Wygoniłam marudy z domu i zamknęłam dom na cztery spusty. Przed furtką stała srebrna Honda Civic. W drodze do samochodu zadzwoniłam do mamy. Odebrała za 2 sygnałem dziwiąc się czemu nie ma mnie w szkole. Wytłumaczyłam jej, że jadę z trenerem do Poznania na badania. Nie powiedziałam jej, że trener to tak naprawdę banda trzech niezrównoważonych psychicznie siatkarzy, z którymi nie miałam nic do gadania. Mama była na mnie zła, że nie powiedziałam jej od razu po treningu. Nie chciałam marnować jej babskiego wieczoru. Z resztą i tak by ze mną nie pojechała bo praca ważniejsza, więc nie ma o co się wściekać. Po 10 minutowym kazaniu wsiedliśmy do samochodu. Prowadził Winiarski bo to było jego cacko. Obok niego usiadł Kłos, a ja z Włodarczykiem zajęliśmy tylnie siedzenia. Oczywiście jak tylko kierowca zapalił samochód od razu Kłos włączył radio na cały regulator.

- Nie wiem jak wy ale ja nie chce odwiedzić laryngologa przy okazji. – krzyknęłam.

- Dobra Karollo ścisz to. – zwrócił się do niego Winiar.

- Dziękuję bardzo. – powiedziałam ironicznie.

- Jakiś procent kultury jest w twoim zachowaniu. – stwierdził „DJ”

- Cóż za sugestia… - powiedziałam wyciągając IPad’a. – Długo się jedzie do Poznania? – po czym spytałam.

- Przy dobrych wiatrach trzy godziny. – powiedział Winiarski wyjeżdżając z Bełchatowa.

Podczas podróży przeglądałam internet, gadałam z siatkarzami. Tak, rozmawialiśmy normalnie. Pytali się o to gdzie chodzę do szkoły, co lubię robić, czym się interesuje i takie tam mniej ważne rzeczy. Nie zbyt lubiłam o sobie mówić, więc musieli mnie trochę do tego zmusić. Zaszantażowali mnie, że jak nie zacznę gadać to wysadzą mnie w lesie i zostawią na pożarcie dzikom. Kiedy to usłyszałam to zaśmiałam się, że do Jastrzębia nie w tą stroną. Zaśmiali się razem ze mną.

Po trzech godzinach byliśmy już w Poznaniu. Klinika, w której miałam mieć badania całe szczęście nie była w centrum, ponieważ o tej godzinie zaczynały być korki. Kiedy już podjechaliśmy pod RehaSport zauważyłam pod głównym wejściem swojego trenera. Nie zważając na Skrzatów od razu do niego ruszyłam. Przywitałam się i weszliśmy do środka gdzie czekał na nas pan Leszek. Powiedziałam grzecznie dzień dobry, a za nami po chwili weszło trzech dwumetrowców. Rozdzieliliśmy się przy recepcji. Wizytę u neurologa miałam od razu. Na początku była krótka rozmowa z moim fizjoterapeutą a potem przeszliśmy do rezonansu magnetycznego. Szczerze, to pierwszy raz miałam takie badanie. Nie stresowałam się zbytnio. To tylko ma mi pomóc. Po zabiegu zostałam pokierowana do gabinetu, gdzie lekarz miał sprawdzić co się dzieje. Z jego monologu wywnioskowałam, że to nic poważnego. Potwierdził wczorajszą diagnozę pana Leszka. To tylko było spięcie mięśni. Oczywiście nie obyło się bez dotykania miejsca bólu. Muszę przyznać, że trochę się krzywiłam, ale neurolog zapewniał, że będzie dobrze. Zalecił naklejanie tejpów i masaże po treningu przez okres tygodnia. Spytam się czy mogę grać na pełnych obrotach. Lekarz powiedział, że jeśli ból nie ustąpi po tygodniu będę musiała trochę przystopować. Zmartwiłam się trochę, ponieważ niedługo gramy ważny mecz z siatkarkami Chemika Police, ale pan Leszek obiecał, że do tego czasu postawi mnie na nogi.

Po wizycie, która trwała ponad godzinę udaliśmy się w stronę wyjścia gdzie czekali na mnie siatkarze. Potem oddałam swoje koszulki meczowe trenerowi żegnając się z nimi i udałam się do Skrzatów. W między czasie napisałam do mamy wiadomość, że nic mi nie jest.

- Z tego wszystkiego zrobiłem się głodny. – oznajmił Kłos.

- Mi też zaczyna burczeć w brzuchu. – złapałam się w pasie.

- To co? Mac? – spytał Wojtek.

- Ćsiii bo jeszcze ktoś usłyszy. – uciszył go najstarszy. – Która to godzina tak a pro po? – spytał.

- Szesnasta – powiedziałam odblokowując telefon.

- To idziemy coś zjeść bo Karol może nam zemdleć z braku jedzenia. – zaśmiał się otwierając nam drzwi do swojej Hondy.

Postanowiliśmy udać się do Mac’a. Czasem i sportowcom się coś od życia należy. A tak na serio to ich żołądkom. Po 15 min błąkania się po Poznaniu natrafiliśmy na Mac’a. Żeby nie robić zbędnego szumu zamówiliśmy jedzenie przez budkę. Winiarski groził nam, że jeśli ubrudzimy mu tapicerkę to będziemy sprzątać cały samochód do połysku. Zaśmialiśmy się z niego i obiecaliśmy z ręką na sercu, że postaramy się nie zniszczyć. W sumie ciekawiło mnie to jak wygląda zdenerwowany Winiarski. No, może lepiej nie próbować. Po posiłku, który zjedliśmy na parkingu udaliśmy się do Bełchatowa. Byłam już trochę zmęczona jazdą i badaniami więc włączyłam sobie muzykę w słuchawkach. Nie chciało mi się już gadać, ani nie miałam siły śmiać się z suchych żartów Winiara, który sypał nimi jak zagrywkami. Pogoda też nie rozpieszczała. W drodze powrotnej zaczął padać deszcz. Znużona monotonną jazdą usnęłam.

Obudziła mnie trzęsąca moje ramie ręka Wojtka. Kiedy otworzyłam oczy powiedział, że jesteśmy na miejscu. Szybko się zerwałam i zaczęłam ogarniać swoje rzeczy. Podziękowałam chłopakom za podwózkę i wysiadłam z samochodu. Przed bramą mojego domu stał samochód mamy. Sprawdziłam godzinę. Była 21. Pomachałam siatkarzom i przekroczyłam próg drzwi. Odwiesiłam kurtkę na wieszak, zdjęłam buty i poszłam do salonu gdzie mama oglądała telewizję.

Powiedziałyśmy sobie dobranoc. Ja szybko mknęłam na górę. Byłam wykończona dniem więc pomyślałam, że przyda mi się gorąca kąpiel. Z pod kołdry zgarnęłam swoją pidżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Wieczorna toaleta zajęła mi jakoś godzinę. Potem posprzątałam pokój, wzięłam Mac’a na kolana i przejrzałam internet. Musiałam napisać do Julki co robili w szkole. Oczywiście musiała się wypytać o wszystko. Pisałam z nią i śmiałam się z jej entuzjazmu. Kochana… Po długiej, wyczerpującej rozmowie z moją koleżanką usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Kiedy zobaczyłam nadawcę wiadomości zaśmiałam się.

„Wybacz, że teraz piszę ale no ale zapomniałem. Tu Kłosu.”

Myślałam, że go zabije. Po 5 minutach przychodzi kolejna wiadomość.

„Ciao Bella! Widzimy się na treningu! – Conte”

Skąd oni mają mój numer telefonu? Jak na zawołanie dostałam kolejną.

„Nie złość się na nas. Twój numer ma już każdy. To jest kara za spanie w samochodzie. – Winiarski”

Teraz to już przegięli. Mimo, że byłam zła to uśmiech zagościł na mojej twarzy. Oni są po prostu niemożliwi. Boję się co oni jeszcze potrafią wymyślić. Odłożyłam telefon na szafkę i poszłam spać. Czemu wszystko dzieje się tak szybko?



*********************************************************************************


No i mamy 4 rozdział. Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu.
Oczywiście czekam na dłuuuugie komentarze, bo jak wspomniałam lubię je czytać.
Wyrażajcie śmiało swoją opinie.
Zostawiam wam posta i lecę uczyć się polskiego.



CZYTASZ ? - KOMENTUJ.

8 komentarzy:

  1. hahahahahaha ale kara :) Ola złości, a oni ją po prostu lubią :) też bym tak chciała :)
    P.S. Zapraszam: http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/01/czesc-iv-grudzien.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Masz rację, wszystko dzieje się zbyt szybko. Nie obraź się, ale takie sytuacje, że siatkarze przychodzą do Ciebie do domu są raczej nierealne :p Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie, ale mogłabyś mu nadać trochę realizmu ;)
    Cieszę się, że badania nie wykazały nic złego. Nasza bohaterka będzie mogła normalnie grać :) Co do chłopaków, to dobrze, że tak łatwo się z nią dogadują i chcą jej pomagać, ale chyba powinni też trochę przystopować ;)
    Pozdrawiam i wpadam za tydzień :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie źle musiała wyglądać gdy ich zobaczyła w swojej kuchni. Jednak ma miłe towarzystwo podczas swojej podróży chociaż nie wróży to niczego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie fajne takie trochę fikcyjne rozdziały. W końcu nie każdy musi być w 100% realny. :) Zastanawiam się jak to jest, idziesz do kuchni i widzisz skrzatów. Hahaha najlepsza końcówka. "(...) Twój numer ma już każdy. (...)" hahahah. Cudowne. :D oczywiście czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Karolina R. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi sie styl, w jakim piszesz. ;) Widac lekkosc, fajnie sie to czyta. Historia faktycznie niekoniecznie realna, ale co z tego? Bardzo dobrze, ze masz wyobraznie. :)
    Denerwowal mnie jednak brak przecinkow w niektorych miejscach. Gdzies natknelam sie rowniez na powtorzenie. Nie podobalo mi sie tez to, ze zamiast napisac slownie 'dziesiec minut' napisalas '10 min'. Oczwiscie to drobna rzecz, ale w prawdziwej ksiazce nie spotkalabys sie z czyms takim. Minus ode mnie rowniez za 'A przepraszam bardzo, co wy tu kurwa robicie!?'. Owszem, przeklenstw uzywac mozna w opowiadaniach, ale niech to ma rece i nogi, niech jakos to brzmi... ;)
    Ogolem fajnie. :)

    Zapraszam tez do mnie - http://naszymi-oczyma.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Jestem osiemnastoletnią, pyskatą blondynką. Moje życie zawsze kręciło się wokół siatkówki. Tata prezes bełchatowskiej Skry, a brat jej libero. Czy ja też muszę związać swoje życie z siatkówką?"

    Co zrobi młoda Julka? I po co w jej życiu wystąpi Muzaj?

    Zapraszam: http://urodzilam-sie-zbyt-wrazliwa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię opowiadania o młodych sportowcach, dopiero rozpoczynających swoją przygodę z siatkówką, którzy mają wsparcie starszych kolegów po fachu. Nadrobiłam rozdziały i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobało to, co przeczytałam. Chociaż ciężko mi wyobrazić sobie, że cała drużyna Skry nie ma nic innego do roboty i piszą do małolaty ;D To mi się wydaje nieco naciągane, no ale to fikcja, a nie rzeczywistość.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam nowy na: http://warto-zyc-marzeniami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń