niedziela, 15 marca 2015

6. Nie ładnie tak rozmawiać z wrogiem.

- Ola, co ty tu robisz?

Szukałam wzrokiem kto mógłby mnie wołać. Do band podszedł siatkarz Resovii. Zdziwiłam się trochę ponieważ szybko przeglądając swoje życie nie przypomniałam tego osobnika.

- Znamy się? – spytałam zdziwiona.

- Chodziłem z twoją kuzynką Anią do klasy… Przyjaźniliśmy się. – powiedział siatkarz.

- Hmm. Przykro mi, nie kojarzę. – podrapałam się po głowie marszcząc swój mały nos.

- Fabian jestem. – wyciągnął w moim kierunku dłoń.

- Aleksandra. – uścisnęłam jego rękę kiedy poczułam w kieszeni spodni wibracje telefonu. – przepraszam, ktoś do mnie się dobija… A ty i tak powinieneś iść się rozgrzewać. – kiwnęłam w kierunku boiska.

- Tak, jasne. Pogadamy po meczu? – spytał na co ja się zgodziłam. Siatkarz odszedł do swojej ekipy z Rzeszowa, a ja odczytałam wiadomość od mamy, która powiedziała że zostaje sama w domu na noc. Znowu cała chata wolna dla mnie. Idealnie. Odłożyłam telefon na stolik, przy którym siedziałam. Po chwili usłyszałam szept przy swoim prawym uchu.

- Nie ładnie tak rozmawiać z wrogiem. – powiedział Włodarczyk. Przez moje ciało przeszły dreszcze, a na moich policzkach ukazały się rumieńce. Nigdy nie potrafiłam i nie potrafię ich powstrzymać. Mówi się trudno.

- A ładnie to tak mnie straszyć? – spytałam odwracając się.

Wojtek poczochrał moje włosy i z uśmiechem poszedł się rozciągać. Ja wróciłam do poprzedniej pozycji . Na mojej buzi zagościł uśmiech. Niedowierzałam, że to dzieje się naprawdę. Siedzę tu, przy stoliku Skry, przede mną rozgrzewają się owe Skrzaty, a minutę temu o mały włos nie dostałam zawału przez jednego z zawodników. Cieszyłam się do siebie jak głupia. Albo kto woli jak mysz do sera.

Do pierwszego gwizdka sędziego głównego zostały jakieś dwie minuty. Sędzia drugi sprawdzał ustawienia. Skrzaty oczywiście wyszły w najsilniejszym składzie. Pierwszy set był bardzo zacięty, ale zakończył się szczęśliwie dla Sovii. Chłopaki trochę krzywili buzie w moją stronę co było komiczne. Pewnie robili to specjalnie. Wiadomo. Druga odsłonę wygrali do 22, a trzecią zaś do 18. Czwarty set miał być tym ostatnim ale się nie udało, ponieważ drużyna gości doprowadziła do piątego seta. Tie-break’a Skra zaczęła przewagą, którą prowadzili do końca spotkania wygrywając je 3:2. Takie spotkania wiele uczą, ponieważ przewija się dużo akcji i wiele różnych sytuacji, które mogą nauczyć czegoś nowego. MVP spotkania wybrano Stephane’a Antigę. Oczywiście cały zespół zasługiwał na mvp, ponieważ chłopaki dali radę w 10000%. Po skończonym meczu Skrzaty poszły się rozciągać i złapać chwilę oddechu przed częścią medialną. Ja zmęczona siedzeniem na tyłku przez ponad dwie godziny wstałam i wyciągnęłam się. W między czasie jeszcze ziewnęłam co nie uszło uwadze ochroniarzowi, który się zaśmiał patrząc na to co ja wyprawiam. To był ten sam ochroniarz, przy którym walnęłam się w czoło przypominając sobie o identyfikatorze. Miał niezłą polewkę ze mnie. Z kieszeni telefonu wyciągnęłam telefon żeby sprawdzić, która godzina. Przypadkiem spojrzałam na Kłosa, który mnie wołał ze środka boiska. Przewróciłam oczami i udałam się do leżących zawodników. Każdy z nich tarzał się po podłodze w celu znalezienia sobie wygodnej pozycji.

- Witam panów. – powiedziałam z uśmiechem.

- Ale jestem zmęczony…– jęczał Karol.

- Inni nie mają na przykład domu, więc nie narzekaj. – powiedziałam siadając razem z nimi.

- Ty zawsze wiesz co powiedzieć. – zaśmiał się Karol.

- W końcu gramy w jednym klubie tak jakby… A po kimś musze to mieć. – zabawnie puściłam do niego oczko.

- Nie bierz przykładu ze starszych. – powiedział Andrzej, który był masowany przez fizjoterapeutę.

- Za późno. – odpowiedziałam i obróciłam się w stronę Resovii. Przeleciałam wzrokiem po zawodnikach. Wszyscy byli jeszcze na boisku. Bardzo chciałam poznać Krzyśka Ignaczaka. Chociaż podejść po zdjęcie czy coś. Z myśli wyrwał mnie Winiar.

- Ola, chodź ze mną do Resoviaków. – kiwnął głową.

- Naprawdę mogę? – spytałam z niedowierzaniem.

- Fabiana już znasz przecież. – dopowiedział Włodarczyk. Postanowiłam to zignorować więc podałam Michałowi rękę by pomógł mi wstać. Udaliśmy się na drugą stronę boiska. Od razu przyleciał Ignaczak z krzykiem.

- Nooo gratuluję. Dobry mecz. – uścisnęli sobie dłonie. – A kogo tu przyprowadziłeś? – spojrzał na mnie.

- To Ola, nasza hoteczka. – za te słowa Winiar dostał w swój twardy biceps.

- Aleksandra Walczak. – podałam Igle rękę w celu przywitania się. – gram w żeńskiej Skrze… i niestety znam się z chłopakami. – zaśmialiśmy się.

- Ja ci dam niestety. – dodał Winiarski.

- Oj Winiar, daj dziewczynie spokój… Długo już się znacie? – spytał.

- Hmmm, jakieś dwa tygodnie, ale powiedzmy, że nie narzekam. – zaśmiałam się.

- Dam ci taką radę od starszego kolegi z boiska… Uważaj na Winiara. To największy dowcipniś jakiego znam.

- Jeszcze tego nie doświadczyłam, ale dzięki za ostrzeżenie.

- No i teraz dupa z moich żartów… - powiedział smutny Michał.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy z Igłą i wróciliśmy do swoich. Skrzaty od razu udały się do szatni ponieważ trzeba było opuścić halę. Siedziałam ze słuchawkami w uszach przy wejściu kiedy nagle podszedł do mnie Drzyzga.

- O hej. Dobry mecz był dzisiaj. – powiedziałam z uśmiechem.

- Gratulacje dla was. – odpowiedział tym samym.

- Wiesz co? Zastanawia mnie jedno… Jak to się stało, że ja cię nie znam? Ania nic mi nie wspominała o tobie.

- Mi mówiła o tobie cały czas. To, że ma uzdolnioną kuzynkę…

- Ah, to chwalenie się rodziną. – przewróciłam oczami.

- Grasz w Skrze, jak mogę się domyślić.

- Tak gram od małego.. Byłam kiedyś rozgrywającą jak ty teraz, ale przeszłam trzy lata temu na przyjęcie. Nie żałuję tego.

- Ja już nie mam możliwości zmiany. – zaśmiał się. – Ale mi to odpowiada…

Przerwali nam siatkarze Skry i Resovii.

- Na chwilę ich z oka spuścić… - powiedział Krzysiek. – Małolaty.

- Krzysiu, też taki byłeś. – powiedział Karol. – Ola, idziesz z nami? Mamy co świętować.

- Mmm, a muszę? – jęknęłam.

- Nie masz wyjścia. – odpowiedział Conte.

- Jestem skazana na przedwczesną śmierć… Fabian, powiedz mojej rodzinie i Ani że ich bardzo kocham. – mówiąc to złożyłam ręce do modlitwy.

- Policzymy się z tobą w domu – zagroził palcem Winiar.

Pożegnaliśmy się z Resoviakami i udaliśmy się w stronę parkingu, na którym każdy miał swój samochód. Pomijając Winiara, który przyszedł piechotą. Kiedy siatkarze rozważali do kogo wbić na oblewanie zwycięstwa, ja starałam się trzymać buzię na kłódkę, ponieważ miałam wolny dom. A to nie u Mario, a to nie u Wrony bo coś tam, a tu Kłosa dziewczyna się uczy, a tu Facu i Nico mają bałagan w mieszkaniu. Nikt się zdecydować nie mógł. W końcu spytali mnie co mamy zrobić. Nie wiedziałam jak wybrnąć z tej sytuacji. Chłopaki głowili się chyba przez 20 min. Co najmniej.

- Może w końcu zdecydujecie… - usiadłam na chodniku bo już nie mogłam tego znieść.

- Byś pomogła a nie siedzisz obrażona. – zasugerował Mariusz.

- Dobra, mam dosyć… Wsiadajcie do samochodów… Jedziemy do mnie. – powiedziałam zabierając swoje rzeczy z betonu.

- A rodzice? – spytał zdziwiony Maciek.

- Dzisiaj jestem sama…

- No to trzeba było tak od razu a nie stoimy jak te ciołki. – powiedział Zatorski.

Siatkarze rozeszli się w kierunku swoich aut.

- A ja to mam na piechtę wracać? – spytałam z irytacją.

- Nie denerwuj się tylko wsiadaj. – otworzył mi drzwi Włodarczyk, na co ja zrobiłam wielkie oczy.

Posłusznie usiadłam obok siedzenia kierowcy kiedy Wojtek obchodził samochód. Usiadł i zamknął drzwi. Nie patrzył na mnie tylko zapalił auto i przełączył bieg. Wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po drodze w tle leciała cicha muzyka. Za oknem ciemno jak w nie powiem gdzie. Właśnie, było po 21. Jechaliśmy za Kłosem. Nagle Wojtek skręcił na skrzyżowaniu w prawo zamiast w lewo.

- Co ty robisz? – spytałam zdziwiona.

- Muszę skoczyć do swojego mieszkania na chwile. Nie będzie ci to przeszkadzać? – spytał.

- Nie, ale chłopaki długo nie wysiedzą pod drzwiami. – zaśmiałam się. Wojtek zdał się na lekki uśmiech.

Po 10 min byliśmy już pod blokiem siatkarza. O ile mnie wzrok nie mylił to mieszkał jakieś 15 min od mojej szkoły. Było ciemno więc słabo było coś wywnioskować. Wojtek wyszedł z samochodu zostawiając mnie na pastwę losu. Ja również opuściłam pojazd. Chciałam wyprostować nogi i rozejrzeć się po osiedlu. Okolica była całkiem przyjazna. Po 20 min czekania na niego postanowiłam wrócić do samochodu ponieważ zrobiło mi się zimno. Siadając na miejscu pasażera zadzwonił mój telefon.

- Gdzie wy jesteście!? Stoimy pod drzwiami od 15 min. – dzwonił zdenerwowany Winiarski.

- Zaraz będziemy… Wojtek musiał podjechać jeszcze do siebie… O już idzie.. Będziemy za 10 min… Pa – zakończyłam rozmowę. W tym czasie drzwi kierowcy otworzył Wojtek.

- Przepraszam, że tak długo. – wsadził kluczyki do stacyjki.

- Nie mnie masz przeprosić tylko wkurzonego Winiarskiego, który nie może wytrzymać 15 min. – powiedziałam obojętnie.

- Ten zawsze niecierpliwy… - pokiwał głową siatkarz.









*********************************************************************************


Przepraszam, że tak długo mnie nie było. 
Wytłumaczeniem są zawody, nadrabianie lekcji i choroba. 
Myślałam, że jak nie chodziłam do szkoły z powodu choroby to nadrobię. Ale chęci nie było. 
Grypa rozłożyła mnie psychicznie i fizycznie. 


Okej. koniec gadania. Rozdział średnio mi się podoba, ale napisałam, żebyście mieli co czytać. Teraz mam wenę i zaczynam siódemkę ;)
Oczywiście piszcie komentarze ! 


CZYTASZ? -> KOMENTUJ!