piątek, 31 lipca 2015

15. Jestem jej narzeczonym.

Przyjmujący spojrzał na mnie i wyciągnął rękę nic nie mówiąc. Spojrzałam na nią szybko i głośno westchnęłam. Patrząc na niego spod byka chwyciłam z grymasem. Czemu muszę być taka uparta i marudna?

- Powiesz im kiedy będziesz chciała, ale pamiętaj, że im się to należy. – powiedział kiedy wsiadaliśmy do samochodu.

- Zostawię to na później… Najpierw trzeba się uporać z chłopakami. – odpowiedziałam zapinając pas.

Wojtek nic już nie odpowiedział. Tylko włączył silnik i ruszył w stronę mojego domu. Droga dłużyła mi się w nieskończoność, mimo, że było to tylko 20 minut. Kiedy byliśmy już pod budynkiem moje nogi nie chciały wyjść z pojazdu.

- Mam iść z Tobą? – spytał.

- Tak... - głośno westchnęłam kiedy drzwi od strony się zamknęły. Otworzyłam swoje i wyszłam z auta. Wojtek zamknął swój samochód i w ciszy udaliśmy się do drzwi. Kiedy przekroczyliśmy próg drzwi było słychać krzątanie w kuchni i włączony telewizor w salonie. Odłożyliśmy kurtki na wieszak i staliśmy tak dopóki nie weszła do przedpokoju moja mama.

- Mmm… Dzień dobry, Wojtek jestem. – powiedział siatkarz trochę zmieszany.

- A dzień dobry. Szczęśliwego nowego roku. – odpowiedziała z uśmiechem.

- Dziękuję i nawzajem. – uśmiechnął się.

- To my… Pójdziemy na górę bo mamy trochę pracy klubowej do roboty… - powiedziałam jąkając się. A podobno ze mnie taki dobry kłamca…

- Ojciec akurat zasnął przed telewizorem… Zejdźcie później na obiad. – pokiwała głową patrząc na tatę i zniknęła w kuchni. Pociągnęłam szybko Wojtka za rękę do mojego pokoju. Kiedy tylko zamknął za nami drzwi chciałam się do niego przytulić. Jednak pohamowałam swoje chęci.

- Wiem, że jest ci ciężko, ale grymas nie pomoże. – powiedział z lekkim uśmiechem. – to jak? Trzeba wziąć się za robotę klubową. – usiadł na krześle przy biurku dając mi możliwość zajęcia łóżka. Lekko się uśmiechnęłam i ległam na swoim łóżu. Siedzieliśmy tak w ciszy przez jakieś 5 minut. Trochę mnie to przyciskało do materaca. Trudne życie, ciężkie ciężary, masło maślane…

- Przyjmijmy scenariusz taki, że… przyjechałeś do mojego domu i rodzice powiedzieli ci że śpię… Ty jednak wszedłeś do mojego pokoju przez co się obudziłam… Powiedziałam ci, że kiedy wróciłam po torbę spotkałam starych znajomych z podstawówki i miałam iść do nich na godzinę ale się zasiedziałam i rozładował mi się telefon więc nie mogłam was powiadomić… i grzecznie wróciłeś do domu. - oplotłam swoje nogi i spojrzałam na zawodnika.

- Według mnie to powinniśmy powiedzieć im prawdę… przepraszam… Ty powinnaś. – oparł się brodą o oparcie krzesła obrotowego.

- Kiedyś…


Po jeszcze godzinnym siedzeniu i rozmawianiu na tematy nie związane z tą sytuacją siatkarz opuścił mój pokój i udał się do siebie. Kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi frontowych od razu do mojego pokoju przyleciała mama.

- Mieliście zejść na obiad… - powiedziała z zażenowaniem.

- Wojtek miał sprawę do załatwienia. Obiecał, że jeszcze skosztuje twoich dań. – powiedziałam obojętnie szperając w Internecie.

- A ten przemiły i przystojny chłopak to, twój chłopak? – mama spytała głaszcząc mnie po włosach.

- Mamo… Gdyby tak było to byście się dowiedzieli… Ale tak nie będzie więc nie mamy o czym mówić..

- Dobrze… Ale chcę się dowiedzieć pierwsza! – klasnęła w dłonie na co się zaśmiałam.

- Obiecuję, ale to się nie zdarzy przez najbliższe 50 lat… a teraz idź już bo mam ważny telefon. – skłamałam żeby pozbyć się mamy z pokoju. Wiem, wiem. Nie powinnam, ale no wybaczyłam sobie to.

Do końca dnia nie wychodziłam już z pokoju. Czytałam książkę, słuchałam muzyki, szperałam w Internecie. Robiłam wszystko żeby o tym nie myśleć. Na wieczór zaczęłam nawet sprzątać. Treningi wznawiałam dopiero stycznia więc miałam trochę czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego. O godzinie 22 położyłam się wykąpana do łóżka. Dobrze wiedziałam, że trzeba zgłosić się na policję. On musiał trafić za kratki tym bardziej, że mojej rodzinie lub chłopakom mogła stać się krzywda. Jutro musiałam się zgłosić na komisariat. Wziąć się w garść. Zasnęłam.



Następnego dnia.

Wstałam o godzinie 9. Zeszłam na dół w jednoczęściowym dresie. Rodziców nie było. Na blacie w kuchni zobaczyłam kartkę z wiadomością, że wrócą wieczorem. Podrapałam się po głowie i poszłam na górę wziąć prysznic i umyć włosy. Ogarnęłam się w godzinę. Włosy zostawiłam nieułożone, a na ciało nałożyłam czarną bieliznę, czerwoną koszulę w kratę i czarne spodnie z wysokim stanem. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Płatki z mlekiem – oryginalnie. Kiedy już siadłam z miską przy stole wzięłam do ręki swój telefon. Jedną ręką do ust powoli wsadzałam łyżkę z jedzeniem a drugą przewracałam telefon w dłoni. Zastanawiałam się czy jechać sama na policję czy poprosić Wojtka o pomoc. Z jednej strony za dużo dostałam od niego, ale z drugiej… Ten gnój cały czas jest na wolności. Odłożyłam urządzenie na stół i dokończyłam jedzenie śniadania. Kiedy skończyłam odstawiłam miskę do zlewu. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Zmieszana niespodziewanym gościem podeszłam do wyjścia.

- Cześć, mamy problem… - wtargnął do mojego domu przyjmujący. O wilku mowa.

- Jaki? – spytałam zamykając za nim drzwi.

- Chłopaki są na ciebie wkurzeni… grzecznie mówiąc. – powiedział kiedy się do mnie odwrócił. – zrobią ci nalot na dom.

- Nie mam na nich siły dzisiaj… - spuściłam głowę na dół.

- Wychodzisz gdzieś? – spytał analizując mnie od góry do dołu.

- Muszę jechać do przyjaciółki zawieźć jej książki od biologii, bo biedna zostawiła je w szkole a marudzi, że musi się już zacząć uczyć… - podrapałam się po głowie. Powiedziałam wymijająco.

- Uczyć? Ona nie ma życia? – spytał zdziwiony.

- Taaak… Ona ma bzika na punkcie nauki więc się nie dziw. – powiedziałam idąc do kuchni. – chcesz coś do picia?

- Wodę poproszę. – siatkarz poszedł za mną.

W ciszy wzięłam kubek z szafki i wodę z lodówki. Podałam Włodarczykowi.

- O której jedziesz? – spytał nagle.

- Mmm. Za 20 min mam autobus. – wyglądał jakby mi nie wierzył. Nie wiedziałam co mam zrobić żeby to zrobił. Zawsze byłam przekonywująca…

Kiedy tylko Wojtek wypił wodę ja od razu poszłam po torbę na górę. Kiedy tylko zeszłam na dół widziałam jak siatkarz stoi i czeka na mnie przy drzwiach. Ubierając kurtkę czułam na sobie jego wzrok. Na stopy naciągnęłam, krótkie, brązowe buty emu. Z torby wyciągnęłam klucze.

- Może cię podrzucę? Po co masz tłuc się autobusami? – powiedział kiedy zakluczyłam drzwi

- Podziękuję. – uśmiechnęłam się lekko. I ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. W przeciągu 5 sekund poczułam rękę na swoim ramieniu. Przestraszyłam się.

- Nie jedziesz do koleżanki, prawda? – spytał.

- Jadę. – powiedziałam stanowczo.

- Wyjmij książki. – nakazał. Otworzyłam torbę i mu pokazałam.

- Jadę na policję… - powiedziałam cicho.

- Nie pozwolę ci samej jechać… Chodź wsiadaj. – powiedział lekko ciągnąc mnie do swojego auta.

- To się nazywa porwanie…

- To się nazywa pomoc i troska.

Od tego momentu żadne z nas się nie odezwało. Jechaliśmy 30 minut w ciszy. Na komisariacie też siedzieliśmy w ciszy. Na swoją kolej musiałam czekać godzinę. Ah ta policja… Lepiej późno niż wcale. Co przez ten czas robiliśmy? Nic. Siedzieliśmy obok siebie i żadne z nas nie raczyło coś powiedzieć. Ja z tego wszystkiego wyciągnęłam z torby słuchawki i wsadziłam do uszu puszczając wolną piosenkę. Wojtek spojrzał na mnie i prychnął. O co mu chodziło? Przecież nie będę się męczyć tą ciszą. Na policyjnym korytarzu byli różni ludzie. Młodzi, starzy. Ci starsi trzymali w dłoni zdjęcia dziewczyny… Chyba córki. Pewnie zaginęła. Współczułam im. Ona nie ma tyle szczęścia ile ja. O ile gwałt można nazwać szczęściem… Ale nie oszukujmy się, każda krzywda jest tragedią rodzinną.

Po ponad godzinie przyszła kolej na mnie. Wojtek uparł się, że wejdzie ze mną. Kiedy tylko wstaliśmy z miejsca siatkarz złączył nasze ręce. Było to trochę dla mnie za dużo, ale wiedziałam, że bije od niego wsparcie. Wiedział, że mimo, że tego nie okazywał to w głębi duszy byłam w rozsypce. Wielkiej. W pomieszczeniu znajdowało się dwóch funkcjonariuszy. Usiedliśmy naprzeciwko jednego z nich. Chłopak dalej trzymał mnie za rękę.

- Dzień dobry, w czym możemy pomóc? – spytał policjant.

- Ja chciałam zgłosić gwałt.

- Są na to jakieś dowody? Bo takie stwierdzenie nie jest mocnym zgłoszeniem. – zaczął ze mną wywiad.

- Jeśli pamięta pan dwunastoletnią dziewczynę brutalnie zgwałconą pięć lat temu przez Tomasza Dubałę to wracam tu do pana po tych pięciu latach zgłosić się ponownie…

- Dobrze to pamiętam. Postaram się pani pomóc… Ale muszę zacząć od procedur… Ma pani 18 lat?

- 20 lutego skończę…

- A więc jest pani niepełnoletnia, nie możemy przyjąć zeznań bez obecności rodziców… - powiedział funkcjonariusz.

- Jestem jej narzeczonym, proszę o dyskrecję względem rodziców jeśli moja narzeczona o to poprosi.



*********************************************************************************


Witam po ponad dwóch tygodniach ;)
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale po prostu nie mogłam się wziąć za pisanie... Stanęłam w miejscu, ale dzisiaj siadłam i napisałam cały rozdział ;)

Zostawiam go wam !
Piszcie swoje opinie oczywiście. ;) 10 komentarzy się uda? Tylko dluuuuugie opinie... Nie satysfakcjonuje mnie tylko buźka .. ;) chce widzieć tez wasze zaangażowanie w tego bloga ! 


Czytasz - komentuj !

wtorek, 14 lipca 2015

14. Skłam.

- Myślałaś, że się mnie nie pozbędziesz? – krzyknął.

- Jeszcze ci mało!? Zostaw mnie

- Chciałem ci przypomnieć… Albo będziesz grzeczna i nie pójdziesz na policje albo odbije się to na twojej rodzinie… - syknął mi prosto w twarz.

- Myślisz, że się ciebie boję? – nie byłam świadoma tego co mówię.

- A gdzie twoi koledzy? Co? Teraz pewnie się świetnie bawią bez ciebie… Nawet nie zauważyli, że cię nie ma. – Kiedy to usłyszałam, przeklęłam w duchu. Musiałam mu przyznać racje, przez co na mojej twarzy pojawił się grymas. – Co ? Zabolało? – dopytał jeszcze bezczelnie. – ciekawe co by się stało jakby któremuś stała się krzywda…

- Nie… waż… się… ich… dotknąć. – wysyczałam z bólu. Cały czas trzymał mnie mocno za ramiona. Wbijał te swoje ohydne łapy w moją skórę.

- Przypominam… Albo będziesz grzeczna albo coś się stanie… Mam cię na oku. – Poczułam jak rozluźnia dłonie. W mojej głowie szalała burza… W takiej sytuacji człowiek nie potrafi racjonalnie myśleć. Nawet taka osoba jak ja, która zawsze za dużo myśli. Czasem mogłabym się zabić swoimi myślami.

Po chwili zauważyłam jak odjeżdża. Poczułam ulgę. Tak. Ulgę. Chyba postanowił mi dać spokój na chwilę. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej. Pogoda jak na pierwszy dzień stycznia nie rozpieszczała. Dobrze, że ten człowiek, bo inaczej nie umiem go nazwać, nie zabrał mi kurtki. Ale zarąbał mi chyba telefon, ponieważ nie mogłam go nigdzie znaleźć.

Starałam się iść ostrożnie ale było dosyć ślisko. Na policzkach co chwile czułam zimne łzy. Powiedzcie mi… Jak to wygląda? Idzie sobie dziewczyna w sukience ciemną drogą przy lesie… Niezbyt kolorowo, prawda? Przydarzyło wam się coś takiego? Mam nadzieje, że nie… Życie nigdy nie jest kolorowe. Nawet nie jest w różowych barwach. Jak to mawiają - „po burzy zawsze świeci słońce”. Może i się to sprawdza, ale burza zazwyczaj przychodzi niespodziewanie. Tak samo jest w życiu. Najpierw jest dobrze, a potem się sypie. A jak się sypie to czasem nawet i wszystko. Jestem tego żywym jeszcze przykładem. Od urodzenia co rusz pojawiały się jakieś problematyczne rozdziały w moim siedemnastoletnim życiu. Dziwię się, że jeszcze nie padłam z wycieńczenia psychicznego. Chociaż już w takowym byłam… Nie życzę tego nikomu.


Po chwili słabości zauważyłam za sobą światła. Dobrze wiedziałam, że to nadjeżdżał samochód. Po jaką cholerę ludzie jeżdżą o tej godzinie na tym zadupiu? – pomyślałam. Przecierając oczy od płaczu obróciłam się. Auto stanęło jakieś 10 m ode mnie. Z pojazdu wyszedł wysoki facet. Twarzy nie mogłam zobaczyć ponieważ raziły mnie reflektory. Owy człowiek powoli szedł w moim kierunku zastanawiając się kim jestem. Kiedy był już na wyciągnięcie ręki zobaczyłam twarz przyjmującego. Łzy zaczęły niekontrolowanie płynąć z moich oczu.

- Ej, mała… To ja… Wojtek. – usłyszałam ciepły głos nad sobą. Spojrzałam z ulgą w oczy siatkarza.

- Zabierz mnie stąd… Proszę… - szepnęłam tuląc się w jego tors.

Siatkarz mocno zamknął mnie w uścisku. Po chwili zabrał mnie do samochodu. Była godzina 3 w nocy. W aucie panowała cisza. Co chwile siatkarz zerkał w moją stronę. Usnęłam.


Rano.

Obudziłam się. W ciepłym, wygodnym łóżku. Tak, jakby nic się nie stało. Ale chwila… to nie mój pokój. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było nowocześnie urządzone. Brązowe ściany, czarne meble, duże łóżko, półka z medalami oraz drzwi wyjściowe i od łazienki. Na ziemi były jasne panele, a na nich beżowy, włochaty dywan. Przez duże okno wdrapywały się promienie słoneczne rozświetlając pokój. Spojrzałam na szafkę nocną, na której stał zegarek. Urządzenie wskazywało godzinę 9. Postanowiłam wstać z łóżka. Kiedy tylko się podniosłam poczułam ból w całym ciele. Odsłoniłam kołdrę i doznałam szoku. Na moim ciele były widoczne siniaki. Całe nogi, brzuch i ręce. Pominęłam fakt, że byłam ubrana w spodenki i za dużą koszulkę. Na krześle obok biurka leżały moje ubrania. Sukienka z wieczoru była cała brudna. Przeraził mnie fakt, że ktoś mógłby mnie przebrać…

Powoli wstałam. Udałam się do drzwi. Lekko je uchyliłam i wyjrzałam. W kuchni widziałam chłopaka, który siedział przy stole. Nie widział mnie, ponieważ siedział tyłem w moją stronę. Cichaczem wyszłam z pokoju i udałam się do niego.

- Gdyby nie ty… - zaczęłam mówić. Do moich oczu dostały się łzy. Siatkarz nerwowo obrócił się w moją stronę. Szybko do mnie podszedł. Ja natomiast odsunęłam się w tył parząc mu prosto w oczy.

- Nie zrobię ci krzywdy… - powiedział łagodnie. Dobrze wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Ale wydarzenie z dzisiejszej nocy mi na to nie pozwalało.

- Nie mogę… - przetarłam swoje ramiona.

- Przepraszam, źle zacząłem… Zrobię nam herbaty. – podrapał się po głowie i udał się do kuchni. Ja natomiast przysiadłam spokojnie przy stole. Wiedziałam, że będę musiała wytłumaczyć to wszystko co się stało. Ale czy mogłam? Od 5 lat jestem nie ufna. A teraz? Chyba jeszcze bardziej. Po 10 min dołączył do mnie przyjmujący podstawiając mi pod nos kubek gorącej herbaty. Siedział naprzeciwko mnie i nic nie mówił. Czekał aż z mojego gardła popłyną jakieś dźwięki. Nie śpieszyło mi się. Ba, przecież ja chciałam tego uniknąć. Siedzieliśmy w ciszy przez kolejne 15 min rozkoszując się smakiem herbaty. Po chwili na swojej lewej ręce poczułam ciepłą dłoń siatkarza.

- Wojtek...Nie wiem jak to się stało, że akurat przejeżdżałeś tamtędy… Ale dziękuję ci za to, że mnie zabrałeś. – powiedziałam łamiącym się głosem. Ścisnęłam bardziej jego rękę. – dobrze wiesz, że sama sobie tego nie zrobiłam. – kiwnęłam głową na swoje ręce.

- Olu… Posłuchaj mnie teraz uważnie… - mówił spokojnie – Ten kto ci to zrobił. – przetarł lekko kciukiem po moich siniakach – osobiście dopilnuje żeby zgnił dożywotnio w pierdlu.

- To nie pierwszy raz… - przyciągnęłam gwałtownie rękę do siebie. Po moim policzku popłynęła łza.

- Zabije gnoja… - Włodarczyk wstał nerwowo od stołu.

- Przestań! – ja dalej siedziałam spokojnie na krześle. – On jest niebezpieczny. Nie chce żeby stała ci się krzywda… - ostatnie zdanie powiedziałam szeptem.

- To nie jest teraz ważne… - przykucając obrócił mnie w swoją stronę. – Dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? – spytał łagodnym głosem wiercąc mi w oczach dziury.

Ja natomiast zacisnęłam je i odwróciłam głowę w prawo żeby nie patrzeć na niego. Poczułam jak ciekną mi łzy.

- Myślisz, że to takie proste? – spytałam z ironią. – Miałam 12 lat kiedy zaczepił mnie wracającą z treningu… Na początku broniłam się słownie. Później już nic mi nie pomogło. Był, jest silniejszy ode mnie. Dwa miesiące się zbierałam… Wizyty u psychiatry, depresja… Dostał 5 lat… Rozumiesz? Miałam 12 lat… - zakryłam twarz dłońmi i się rozpłakałam na dobre.

- Ej… Ćśii… Już dobrze. – zmusił mnie do wstania.

Zamknął mnie w szczelnym uścisku. Czułam ogromne wsparcie z jego strony. Gdyby mnie nie znalazł nie wiem czy byłabym jeszcze żywa. Staliśmy tak jeszcze przez dwie minuty. Trwałoby to dłużej gdyby nie to, że w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Szybko wróciłam do kubka herbaty. Wojtek podrapał się po głowie i podszedł do lady, z której zabrał dzwoniący telefon.

- Winiar dzwoni. – zwrócił się do mnie. O nie… i co teraz? – pomyślałam.

- Skłam. – powiedziałam poważnie. To jedyna, racjonalna odpowiedź. Siatkarz oparł się o blat i odebrał słuchawkę.

- Cześć… Nie, nie znalazłem jej… - spuściłam wzrok na swoje palce, który stały się nadzwyczaj interesujące w tej chwili. – Na policje możemy iść po 48 godzinach… Pojadę zaraz do jej rodziców może jest w domu… Tak dam znać… Cześć. – pożegnali się kiedy odkładałam kubek do zlewu. Dołączyłam do Włodarczyka. Staliśmy tak chwilkę w ciszy.

- Nie powinniście się mną tak przejmować… - powiedziałam.

- Ej, nie pozwolę ci tak mówić, rozumiesz? – obrócił ciało w moją stronę łapiąc mnie za barki. Słowa, które przed sekundą powiedział zdziwiły mnie. Takiego wsparcia chyba nigdy nie miałam… Popatrzyłam na niego. Znowu ta czerwona lampka.

- Ja… - na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia – Chyba powinnam iść i doprowadzić się do normalnego wyglądu… - powiedziałam na co Wojtek głośno westchnął.

- W łazience przygotowałem ci ręczniki i czyste ubrania, które oddasz przy okazji… A ja zrobię śniadanie i potem cię odwiozę do domu. – wyszeptałam tylko dziękuję i udałam się do łazienki. Kiedy tylko się w niej zamknęłam od razu wskoczyłam pod prysznic. Zimny prysznic… Musiałam zmyć z siebie to wszystko. Ten cały ciężar, który wrócił po pięciu latach. Umyłam dokładnie całe ciało i włosy. Kiedy wyszłam z kabiny od razu poczułam się trochę lepiej. Owinięta w dwa ręczniki spojrzałam w lustro nad umywalką. Widziałam w nim dziewczynę, która nie potrafi sobie pomóc. Takie wrażenie miałam od zawsze. Ale kto wiedział, że moje życie się tak potoczy? Chyba to nawet Boga zaskoczyło.

Spokojnymi ruchami zaczęłam się wycierać. Rzeczy, które przygotował dla mnie przyjmujący były w rozmiarze XXL? A może XXXL? Tego to nie wiem. Chyba moje oczy nie łapały ostrości jak patrzyłam na metkę. Zwinnie wsunęłam się w strój treningowy Skry. Krótkie spodenki które dla mnie były dosyć długie i koszulkę. W spodniach podwinęłam nogawki do kolan a przód koszulki wcisnęłam za gumkę. Nie żebym grzebała, ale w szafce pod umywalką znalazłam suszarkę do włosów. Przecież nie mogę wyjść z mokrą głową na -20 stopni. Szybko uwinęłam się z ich suszeniem. W miarę gotowa wyszłam po 30 min z łazienki kierując się w stronę kuchni. Wojtek czekał już ze śniadaniem. Przygotował kanapki z różnymi dodatkami. Zjedliśmy je w ciszy po czym zawodnik udał się po klucze do samochodu.

- Mmm. Czekaj! – krzyknęłam kiedy otwierał drzwi od mieszkania. Spojrzał na mnie pytająco. – ja nie mogę wrócić do domu…

- Dlaczego? – spytał.

- Boję się.


*********************************************************************************


Witajcie w końcu w kolejnym!
Trochę dłużej mi to zajęło ale ważne, że jest ;)

Okej to wypisuuuuujcie się na dole bardzo proszę. ;)

JAK PODOBA WAM SIĘ NOWY WYGLĄD BLOGA? PISZCIE!




Czytasz - Komentuj !

piątek, 3 lipca 2015

13. Czułam, jak umieram.

*Perspektywa trzecioosobowa*

Po 20 minutach czekania na jakiś znak życia domownicy przerwali ciszę.

- Która godzina? – spytał Uriarte.

- Dochodzi pierwsza… - powiedział Wojtek spuszczając wzrok w podłogę.

- A co jak ona wróciła do domu? – spytał Kłos.

- Ta jasne, a ja jestem baletnicą… Przecież mówiła że zaraz wróci. – oburzył się przyjmujący.

- Może się zgubiła? – spytał Maciek.

- Ma ktoś numer do jej rodziców? – dopytał Zati.

- A po co nam numer jej rodziców? – spytał ironicznie pytaniem na pytanie Wlazły.

- W razie takich nagłych sytuacji… - oburzył się Paweł.

- Może pojedziemy do nich? – zarzucił pomysł Wrona.

- I co im powiemy? Dobry wieczór, zgubiliśmy państwa córkę? Myśl Andrzej. – skarcił do Włodraczyk.

- Z resztą jakby się znalazła to po co robić aferę z jej rodzicami… - oznajmił Winiarski.

- Zamiast coś zrobić to siedzicie i gadacie… - do salonu weszły dziewczyny.

- Ruszcie tyłki, trzeba ją znaleźć… - powiedziała żona atakującego Skry.

- Dobra, macie racje. Idziemy chłopaki. – zarządził jeden z najstarszych. –Karol bierz Andrzeja, ja z Mariuszem, a Woj…

- Pojadę samochodem… Nie piłem nic. – przerwał Wojtek Winiarskiemu łapiąc kurtkę. – Jeśli ktoś ją znajdzie od razu niech dzwoni.

- Jesteśmy za nią odpowiedzialni… - dodał Michał kiedy byli już na dole i musieli się rozdzielić.

Michał z Pawłem poszli w stronę centrum, a Karol z Andrzejem na obrzeża. Włodarczyk wsiadł do swojego Audi i postanowił przejechać się po wszystkich ulicach. Ma 17 lat… Dlaczego pozwoliłem jej iść samej? – pomyślał kiedy włóczył się po centrum.



*perspektywa Oli*

Nie wiem jak długo jechaliśmy i gdzie. Byłam związana na tylnym siedzeniu. Okna były przyciemniane więc nic nie wiedziałam. Oczywiście moje rzeczy zostały zabrane, więc nie miałam nawet jak zadzwonić czy coś w tym stylu. Po dłuższej chwili samochód się zatrzymał. Mężczyzna wysiadł z auta. Ja siedziałam skulona i przerażona. Wiedziałam do czego jest zdolny. Wystarczy zajrzeć w papiery żeby dowiedzieć się za co siedział w więzieniu. Dlaczego mnie to spotkało?

Nagle tylne drzwi się otworzyły. Szarpnął mnie za nogi i wyciągnął siłą z auta. Zauważyłam, że kierujemy się do jakiegoś opuszczonego domku. Byliśmy na obrzeżach miasta. Albo tak mi się wydawało… Nie miałam nawet siły z nim walczyć. Byłam wyczerpana psychicznie. Położył mnie na jakimś zimnym materacu i powiedział, że zaraz się mną zajmie. Wyszedł. Ja szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wybite okna, obdrapane ściany z graffiti, jakaś komoda i stare ubrania. Siedziałam skulona w kącie. Po 10 minutach wrócił.

- Zimno? Zaraz cię rozgrzeje siatkareczko… - powiedział kładąc moją torbę na krześle.

- Uważaj żebyś się nie poparzył… - odpowiedziałam ironicznie.

- Uuu, pyskata się zrobiłaś od naszego ostatniego spotkania. – zaśmiał się gardłowo.

- Życie mnie tego nauczyło… A wiesz? Nauczyło mnie teraz tego, żeby lać wodę w sali sądowej żeby takie gnoje jak ty dostawali więcej do odsiedzenia.

- Zaraz zamknę ci tą wyszczekaną mordę księżniczko. – powiedział i pociągnął mnie za nogi.

Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dawało. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął odpinać moją kurtkę. Wrzeszczałam i płakałam jak tylko mogłam. Ale czy to wystarczyło? Ha. Bujda. Po chwili mężczyzna wessał się w moją szyję. Jego obślizgłe ręce w dalszym ciągu mnie rozbierały. Byłam rozerwana psychicznie. Sęk w tym, że byłam ubrana w sukienkę bardzo mi nie odpowiadał. Szybko na swoich pośladkach poczułam ucisk. Łzy lały się strumieniami, a serce biło bardzo nierytmicznie. Krzyczałam, żeby przestał ale on tylko powtarzał wyzwiska na moją osobę. W końcu jego wielkie łapy weszły do miejsca, w którym nie powinny się znaleźć. To bolało. Krzyczałam z bólu z jakim on to robił. Starałam się resztkami sił coś wskórać, ale na nic. Całe moje ciało było bezsilne i obolałe. Siniak na siniaku. Nie wiem jak długo to trwało ale zostawił mnie w spokoju. Wyszedł gdzieś. Ja leżałam z podwiniętą sukienką i ściągniętymi majtkami. Nie miałam siły. Czułam się jakbym była martwa. Zimno otoczyło moje bezbronne ciało. Po jakiś 5 min on wrócił. Wrócił z jakąś saszetką. Podejrzewacie co to było? Ja nie chciałam dopuścić tej myśli do głowy. Rozerwał opakowanie i ściągnął spodnie. Ja zacisnęłam związana oczy bo nie chciałam na to patrzeć. Moja histeria w dużym stopniu się nasiliła. Po chwili czułam go w sobie. Tak bardzo bolało. Wszystko. Robił to szybko. A ja z każdym ruchem cierpiałam jeszcze bardziej… Czułam, jak umieram.



*perspektywa trzecioosobowa*

Siatkarze bezskutecznie od godziny szukali Oli. Informowali się na bieżąco.

- Macie coś? – powiedział przez telefon Winiar do Kłosa.

- Pijani ludzie na ulicy się liczą? – spytał środkowy.

- Nie żartuj w takiej sytuacji… - skarcił go starszy.

- Przepraszam. – powiedział kończąc rozmowę.

Michał po skończeniu rozmowy ze środkowymi zadzwonił do przyjmującego.

- Wojtek… Jak tam?

- Pusto…

- Znajdziemy ją. – pocieszył go Misiek.

- Nie mamy wyjścia.

-Daj znać. My postaramy się coś wymyślić… Zadzwonimy na policje jak nie znajdziesz.

Mariusz razem z Winiarskim przeszli cały Bełchatów. Karol z Andrzejem również przeszli całe obrzeża. Nigdzie nie mogli znaleźć przyjmującej. Po skontaktowaniu się z dziewczynami doszli do wniosku, że wracają do domu. Postanowili na miejscu coś wymyślić. Wojtek natomiast dalej szukał. Wyjechał nawet na trasę w kierunku Łodzi. Szukał wszędzie, ale to było bez sensu. Ciemno za oknem samochodu. Jak miał ją znaleźć?



*Perspektywa Oli*

- Przestań już! – krzyczałam przez płacz.

- Musisz ponieść konsekwencje tych pięciu lat, skarbie.

- Spal się w piekle gnoju!

- I żebyś przypadkiem nie szła na policje – powiedział uderzając mnie w twarz.

- Zginiesz marnie w wiezieniu zboczeńcu! – krzyczałam na całe gardło.

- Umrzesz tutaj, suko.

Po tym wszystkim mężczyzna zostawił mnie samą w opuszczonym domku. Byłam sama. Cholernie się bałam. Chciałam żeby mnie ktoś znalazł. Chciałam obudzić się z tego koszmaru w ciepłym łóżku. Moje ciało było rozebrane. Nie mogłam się nawet podnieść. Ból mi w tym przeszkadzał. Emocje, łzy, wszystko… Zostawił mnie jak psa. Jak zużytą zabawkę, która jest do wyrzucenia. Tak się czułam. Ja coś czułam? Ironia.

Czy warta jest moja ucieczka od tego wszystkiego? Jedną z opcji było zamarznięcie na śmierć. Drugą zaś szukania pomocy. Ale czy byłam na tyle silna? Po 15 minutach postanowiłam zawalczyć o swoje życie i nie dać się pokonać. Albo bynajmniej chciałam podjąć próbę wydostania się z tego bagna. Kiedy podniosłam klatkę piersiową poczułam ból w podbrzuszu. Nie zdziwiło mnie to. Zagryzłam zęby i się ubrałam. Przynajmniej moja kurtka zimowa była ze mną. Temperatura na pewno była poniżej zera. Powoli, podpierając się ściany wstałam z materaca. Z cierpieniem ukazanym na mojej buzi wzięłam torbę i wyszłam z tego upiornego domu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Po prawej stronie od drzwi rozciągał się ciemny las. Wiecie co wtedy myśli tchórz? Oj lepiej żebyście nie wiedzieli co mi po głowie chodziło. Po lewej stronie ode mnie ciągnęła się polna droga. Ledwo na nogach udało mi się zejść po małych schodach. O mały włos a bym jeszcze kostkę skręciła na lodzie. Szłam na boso. Nie myślałam o obcasach. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w Bełchatowie. Powoli, otulona kurtką szłam drogą. Nie wiedziałam dokładnie gdzie ona prowadzi. Było pusto i ciemno. Nie dość, że bałam się zwierząt leśnych to i bałam się duchów i rzeczy paranormalnych. Tak… Jestem tchórzem. Po 15 min drogi wyszłam na główną ulicę z nadzieją, że będzie jechał samochód. Auto z dobrymi ludźmi. Chwiejąc się przeszukałam kieszenie i torbę.

- Telefonie… Gdzie jesteś jak jesteś potrzebny… - powiedziałam do siebie płacząc.

Niestety. Poszukiwania pomocy straciły sens. Wszystko straciło sens. Ja… nawet nie wiedziałam kim jestem. Osoba taka jak ja to ma przesrane życie. Wszystko dotyka mnie sto razy bardziej niż innych. Wszystko przeżywam pięćset razy mocniej. Tego nie da się określić. Wrażliwa, nieufna, przywiązująca się… Kto by taką chciał. Z taką przeszłością?

Po chwili usłyszałam jakiś dźwięk. Szum był coraz większy. Za sobą widziałam światła. To musiał być samochód. Odwróciłam się i zaczęłam machać przerażona. Samochód stanął przede mną. Nie widziałam kierowcy. Przeszkadzały mi światła. Nagle z auta wysiadła postać. Wielka, czarna postać. Przeszła mnie myśl że on wrócił. Miałam nadzieje, że nie… Ale nadzieja matką głupich. Postać bardzo go przypominała. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Nie widziałam za dobrze ponieważ zaczął padać deszcz.

- Stój! – usłyszałam jego głos za sobą. Stanęłam. Stanęłam jak wryta. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Nie odwróciłam się. Słyszałam jak postać biegnie. Po chwili poczułam jak ktoś mnie ściska.

- Zostaw mnie!- zaczęłam się szarpać. Nie chciałam kolejnej powtórki. Popełniłabym wtedy samobójstwo. Moja psychika nie istniała w tym momencie. Dlaczego? Dlaczego, mnie to spotkało?






*********************************************************************************




Witajcie w kolejnym !
I jak? Podoba się?
Mi tak średnio. Myślę, że nie ma to ani składu ani ładu. Sądzę, że nie potrafię opisywać takich rzeczy. No ale cóż.
Czekam na wasze opinie. ;)
Przepraszam że tak skacze perspektywami. Sama nie lubię takich opowiadań, ale w tej sytuacji ukazuje dynamikę akcji ;)


CZYTASZ - > KOMENTUJ !

W ZAKŁADCE -> NOMINACJE POJAWIŁ SIĘ POST. JEŚLI CHCECIE SIĘ CZEGOŚ O MNIE DOWIEDZIEĆ TO ZAPRASZAM ! 
W ZAKŁADCE -> PYTANIA JEŚLI CHCECIE PYTAJCIE !