środa, 24 czerwca 2015

12. Zostawiłam trobę na ławce.

W samochodzie nie odezwaliśmy się ani słowem. Ta cisza mnie strasznie męczyła. Zawodnik był skupiony na prowadzeniu samochodu. Do Kłosowatego jechało się jakieś 20 min. Po tym czasie staliśmy już na podziemnym parkingu. Wyciągając z bagażnika swoje rzeczy udaliśmy się do windy. Fak… nienawidzę wind. Na moje nieszczęście musieliśmy jechać aż na 9 piętro. Myślałam, że zejdę na zawał. Wojtek dziwnie się na mnie patrzył kiedy głośno wypuściłam powietrze z płuc.

- Nie gadaj… Boisz się windy? – zaśmiał się.

- Patrząc na moją minę to chyba już znalazłeś odpowiedź. – kiedy to powiedziałam drzwi owej tortury się otworzyły. Z korytarza było słychać już głośną muzykę. Przyjmujący zapukał trzy razy i po chwili otworzył nam rozbawiony Kłos.

- Witam moje gołąbeczki! – wykrzykując te słowa uniósł ręce do góry.

- Nie rozpędzaj się tak… - przywitałam się z nim i szybko poleciałam do Olki, która krzątała się w kuchni. Za sobą usłyszałam tylko : coś ty jej zrobił? Zaśmiałam się w duchu, ponieważ Karol chyba się jeszcze nie nauczył co potrafię powiedzieć. Przywitałam się z dziewczyną Karola oraz z Zatorskiego, Muzaja, Winiara i Wlazłego. Tak, wszyscy już chyba byli. Dziewczyny okazały się bardzo sympatyczne. Nie czułam się obca w tym gronie. Nawet dowiedziałam się, że dziewczyna Maćka jest w moim wieku. Od razu kamień spadł mi z serca, że nie jestem najmłodsza. Po 15 min pogawędki do mieszkania środkowego wparowali Nico z Conte, którzy w rękach mieli torby jedzenia i napojów alkoholowych. Tak się zastanawiałam… Kto to wszystko wypije? Imprezka na 30 osób więc nie ma co się dziwić. Całe szczęście Kłosowaty miał duuuże mieszkanie.

- Facu! Polewaj! – krzyczał Andrzej o godzinie 21. – trzeba oblać rok 2013! – tak jak kolega go prosił tak przyjmujący zrobił.

Nalał wszystkim po szampanie. Wypiliśmy zdrowie za jeszcze nie ubiegły rok. No fakt… Za tytuły mistrzowskie będziemy opijać o północy.

Początek imprezki był jakże spokojny pod względem spożywania napojów alkoholowych. Chyba, że o czymś my, dziewczyny nie wiemy… Oczywiście 30 osób podzieliło się na grupki. Ja siedziałam z Olką, Dagmarą i Pauliną. Trochę starsze grono ale za to najlepsze. Pomijając Olkę bo Kłosowata młoda jest. Siedziałyśmy sobie w czwórkę i gadałyśmy o różnych rzeczach. A to o kosmetykach, a to o ciuchach jak to kobiety. Oczywiście nie zabrakło ploteczek o siatkarzach. Dagmara z Pauliną opowiadały śmieszne historie jakie Winiar z Wlazłym razem przeżyli. Zaczynając od anegdot ze wspólnego mieszkania na meczach, aż po wspomnienia ze wspólnych wakacji. Miło się słuchało obie panie. Zaśmiałam się na koniec, że jak tylko Michał albo Mariusz będą chcieli mi coś zrobić to mam asa w rękawie.

- Moje drogie panie… Chcą panie coś do picia? – zapytał przyjmujący. Spoglądając na niego nasunęło mi się na myśl jedno, idealne słowo : podejrzany.

- Ja pójdę na chwile do kuchni, więc mogę coś przynieść… chcecie? – spytałam wstając z kanapy.

- Ja podziękuje – uśmiechnęła się Dagmara.

- Tak ja też, jeszcze nie ma północy a wszystko wypijemy. – dorzuciła Paulina.

- A ja idę zobaczyć co chłopaki odwalają. – postanowiła Dudzicka.

Ja natomiast chciałam trochę odpocząć. Poleciałam do kuchni. Z blatu wzięłam do ręki szklankę i nalałam sobie wody. Tak, zdecydowanie tego mi było trzeba. To nie tak, że mam słabą głowę. Po prostu nie lubię. Z resztą nie mogę… Bóg wie co później się może stać. Opierając się o blat rozkoszowałam się zwykłą wodą. Po chwili dołączył do mnie Włodarczyk.

- Co ty w ciąży jesteś, że wodę pijesz? – zapytał. Ja o mały włos się nie zakrztusiłam się.

- Prędzej się udławię przez ciebie niż zajdę w ciąże… Nie martw się o to. – przewróciłam oczami.

- Po pierwsze już raz się „udławiłaś” – zrobił w powietrzu małe znaki cudzysłowie – A po drugie nie przewracaj tymi oczami bo ci kiedyś wypadną. – dodał śmiejąc się.

- Po pierwsze nie wymądrzaj się a po drugie skąd wiesz, że właśnie to zrobiłam?

- Właśnie się przyznałaś. – skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej.

- Nie podpuszczaj mnie… - mówiąc to odwróciłam się bokiem do siatkarza.

- W końcu ktoś musi. – zaśmiał się.

- Irytujesz mnie Włodarczyk. – parsknęłam.

- Jestem tego świadomy… Hmm… Co tam się dzieje?

- Która godzina? – spytałam po chwili. Walczak nie miała telefonu? Nie, po prostu był w torbie, która znajdowała się w sypialni gospodarzy.

- 23.30. – powiedział kiedy odblokował swój telefon. Ja odłożyłam szklankę do zlewu i poszłam za przyjmującym do salonu gdzie wszyscy się zbierali do wyjścia.

- Ci jak zwykle ostatni. – skomentował Wlazły.

- Mariusz, młodzi się sobą zajmowali więc się nie dziw… - powiedział Conte. Spiorunowałam go wzrokiem.

- Conte już dzisiaj nie pije… - powiedziałam jakby do siebie. Z ukosa spojrzał na mnie Winiarski i pokiwał głową na potwierdzenie moich słów.

- Dobra, lecimy na fajerwerki. – zarządził Zator.

Tak jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Dokładnie 10 minut później byliśmy już w parku w pobliżu mieszkania Kłosa. Byliśmy sami. Reszta obywateli tej dzielnicy z pewnością pojechała do centrum. My cieszyliśmy się swoim towarzystwem. I to nam w zupełności wystarczyło. A tak na serio… Kto wpadł na pomysł żeby wyjść na dwór 20 min przed? Tak, to tylko oni potrafią na to wpaść. Mając wysokie obcasy na stopach trochę się chwiałam więc przysiadłam na pobliskiej ławce. Bacznie obserwowałam siatkarzy, którzy próbowali przygotować fajerwerki do wystrzału. Tak a pro po, skąd oni je mieli? Czy to jest bezpieczne i ich rękach? Nie byłam przekonana… No ale mam nadzieje, że chociaż przeczytali instrukcję obsługi. Bynajmniej wyszedł fajny obrazek cieszących się jak dzieci grupki dwumetrowców. Wyciągnęłam z torby telefon i zrobiłam krótki filmik na instagrama. Dawno nic nie wstawiałam a to był idealny moment. Po 19 min już staliśmy wszyscy razem i szykowaliśmy się na odliczanie. Co prawda, nie odliczaliśmy z Polsatem czy TVN-em. Wystarczył telefon Winiarskiego.

- 10…9…8…7…6…5…4…3…2…1! Szczęśliwego nowego roku! – darliśmy się na całe osiedle. W między czasie chłopaki odpalili swoje zabawki. Niebo było napakowane kolorowymi iskrami… Nie wiem jak to nazwać… Pokaz fajerwerków bardzo mi się podobał. Po skończeniu każdy z każdym wymienił się życzeniami. Powoli zebraliśmy się do mieszkania. Kiedy byliśmy już po drugiej stronie ulicy przypomniało mi się, że zostawiłam torbę na ławce.

- Ej ludzie… Dogonię was. Zostawiłam torbę na ławce. – reszta tylko skinęła i powiedziała żartobliwie żebym się nie zgubiła przypadkiem.

Ja tylko się uśmiechnęłam i wróciłam do parku. Już było cicho. Ekipa zdążyła wejść już do budynku. Szybkim krokiem udałam się do ławki gdzie siedziałam 15 min wcześniej. Kiedy już wzięłam torbę usłyszałam za sobą kroki.

- Cóż za miłe spotkanie, nie sądzisz? – odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam faceta, trochę wyższego ode mnie. Był ubrany na czarno. Lampa ledwo oświetlała jego twarz. Chociaż rysy były jakby mi znane.

- Przepraszam, śpieszę się… - odpowiedziałam i nerwowo skierowałam się w stronę ulicy.

- Zaczekaj… - mężczyzna złapał mnie mocno za prawe ramie. Zapiszczałam. – jesteś mi coś winna…

- Chyba pomyłka, a teraz proszę mnie puścić! – krzyknęłam. Jego ścisk był tak mocny, że nie mogłam się z niego wyrwać.

- Musisz mi odpłacić te 5 lat więzienia moja piękna. – kiedy to powiedział moje wspomnienia uderzyły we mnie jak kamienim w taflę wody. To co stało się ponad 5 lat temu wróciło w przeciągu dwóch sekund. W tym momencie poznałam mężczyznę, który bardzo mocno mnie trzymał. To był facet z centrum handlowego kiedy byłam na zakupach. Wpadłam na niego wychodząc z toalety, a później obserwował mnie kiedy rozmawiałam z Winiarskim i Włodarczykiem…

Przejechał drugą ręką po moim policzku. Moje nogi się ugięły od nadmiaru emocji i adrenaliny. Nie wiedziałam co mam robić. Z moich oczu popłynęły łzy. Spowodowały to emocje. Zawsze tak miałam. Ale w tej sytuacji… Nie dziwmy się… Przez mój umysł przeleciało całe moje życie kiedy mężczyzna zabrał mnie do swojego samochodu… Moje próby ucieczki nic nie pomogły. Tym bardziej, że facet był wyższy i silniejszy ode mnie… Byłam już martwa.



*Perspektywa trzecioosobowa*

Siatkarze wraz ze swoimi partnerkami udali się do mieszkania jednego z nich. Kiedy tylko przekroczyli próg domu od razu zabrali się za butelkę czystej wódki. Tłumaczyli sobie tym, że trzeba wypić za tytuły mistrzowskie. W końcu nastał rok 2014. Rok mistrzostw świata. Nie zauważając braku Oli usiedli szczęśliwi w salonie zabierając się za rozkręcanie imprezy. Kiedy minęło 20 minut odkąd imprezowicze zaczęli zabawę.

- Karol… - szarpnął kolegę Wojtek. – Karol…

- Co? – spytał trochę już zmęczony.

- Widziałeś gdzieś Olkę? Miała wrócić z torbą, którą zostawiła na ławce… – spytał zdenerwowany. Jako jedyny nie zabierał się za alkohol tego wieczoru. Coś mu nie pozwalało.

- Moja dziewczyna jest chyba w łazience. – odpowiedział ziewając.

- Gdzie jest Pyskata? – tak, takie przezwisko nadali Oli w swoim gronie siatkarze.

- Nie wiem… Właśnie… Winiar gdzie jest Pyskacz? – zwrócił się do kolegi.

- Poszukaj u dziewczyn w kuchni. – odpowiedział mu przyjmujący.

Wojtek udał się do wskazanego pomieszczenia. Kiedy tylko przekroczył próg drzwi zauważył, że Oli nie ma. Oczywiście spytał się kobiecego grona czy gdzieś nie widziały pyskatej blondynki. Odpowiedziały, żeby sprawdził w łazience. Niestety tam też jej nie było. Zgarnął kurtkę z wieszaka i udał się na dół. W między czasie starał się do niej dodzwonić. Telefon wyłączony. W parku ani śladu dziewczyny. Zdenerwowany wrócił do góry i krzyknął na całe mieszkanie, żeby ściszyli muzykę i posłuchali.

- Pyskata zniknęła… Nie odbiera telefonu… Coś się musiało stać. – kiedy to powiedział imprezowicze odzyskali świadomość.




*********************************************************************************


Witajcie !
Pewnie sobie pomyśleliście : w końcu coś sie dzieje!
Tak. Ja też tak sądzę. 
Tą sielankę trzeba było jakoś przerwać. Ale nie martwcie się. Obiecałam, że w końcu się dowiedziecie? 

Teraz najbardziej zależy mi na opiniach, bo akcja się rozkręca i chcę wiedzieć co myślicie. 
Wybaczcie, perspektywę trzecioosobową. Jest to zrobione celowo.

Niedługo wygląd bloga się zmieni ;)

UDNAYCH I AKTYWNYCH WAKACJI ŻYCZĘ !

CZYTASZ -> KOMENTUJ !

niedziela, 21 czerwca 2015

11. Może tak najpierw cześć?

Następnego dnia wstałam o 13 ponieważ jestem śpiochem i musiałam jakoś wytrzymać do 2 w nocy żeby na imprezie nie pójść szybko spać. No tak. Moja logika. Przed śniadaniem poszłam umyć włosy żeby zdążyły wyschnąć bo nienawidziłam ich suszyć. Potem wyspana i pełna pozytywnej energii poleciałam na dół na spóźnione śniadanie. Byłam sama ponieważ rodzice polecieli do pracy. Skąd wiem? Kartka na ladzie. Spokojnym ruchem podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam jajka, szynkę, szczypiorek, mleko i ser. Postawiłam na jajecznicę, bułkę z masłem i kakao. Wyglądałam przekomicznie. Jednoczęściowa pidżama, bambosze, mokre włosy i nie wyjściowa twarz. Po chwili włączyłam głośniki podłączając do nich swojego IPhone’a. Puszczając swoją ulubioną play listę zabrałam się za robienie śniadania. Wbiłam trzy jajka do szklanki i dodałam pieprz i sól. Pokroiłam szczypiorek, ser i szynkę, którą podsmażyłam później na patelni. W między czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zrobiłam wielkie oczy a moje tętno skoczyło do maksimum. Krzyknęłam tylko PROSZĘ! Zajmując się dalej jajecznicą nie zwróciłam uwagi na to kto wszedł do domu. Mój błąd. Za swoimi plecami usłyszałam cichy śmiech.

- Nie sądziłem, że zobaczę cię w takim wydaniu… - powiedział przyjmujący.

- Nie spodziewałam się dzisiaj gości… Godziny ci się pomyliły Włodarczyk. – obróciłam się w jego stronę.

- Przepraszam, że cie nie uprzedziłem, ale Karol lata i tylko narzeka.

- Bo on nic innego nie robi… - zaśmiałam się i wróciłam do jajecznicy. Wojtek podszedł do mnie żeby sprawdzić co robię. – chcesz trochę? – spytałam.

- Marnie wyglądasz… - powiedział lustrując mnie wzrokiem. – nie będę ci podbierał. – dodał opierając się tyłkiem o blat.

- Nie dożyjesz do imprezy… - powiedziałam grożąc drewnianą łyżką.

- Myślisz, że w tym stroju wyglądasz groźnie? Zabawna. – zaśmiał się.

- A ty myślisz, że jesteś taki cwany z tym tekstem? – powiedziałam mieszając na patelni. – jesteś w błędzie. – dodałam patrząc na niego.

- A ty gówniaro zaraz spalisz sobie jajecznicę… - powiedział podkradając mi kawałek sera.

Nie zwracając na niego uwagi dokończyłam robienie śniadania. Wojtek tylko z uśmiechem usiadł przy stole. Ja z pełnym talerzem i kubkiem kakaa dosiadłam się.

- Nie udław się. – rzucił ironicznie jak tylko wzięłam do buzi kęs bułki.

- Zrobię to specjalnie dla ciebie. – odgryzłam się machając widelcem w jego stronę.

- Nie kracz jak Andrzej… - dodał.

Postanowiłam trochę pożartować z przyjmującego. Więc pod koniec jedzenia mojego śniadania udałam, że zostało mi coś w gardle. Zaczęłam zabawnie kaszleć. Wojtek zrobił wielkie oczy. Powiedział żebym sobie z niego jaj nie robiła bo to nie jest śmieszne. Ja udawałam, że nie mogę nic powiedzieć. Odsunęłam krzesło od stołu i wstałam jak poparzona. Wojtek zrobił to samo i szybko znalazł się przy mnie. Oj jestem wredna… Ale gdybyście widzieli jego minę. Chłopak zaczął klepać mnie po plecach a drugą ręką trzymał mnie za dłoń. Tak naprawdę to jedzenie, którym miałam się „zakrztusić” już dawno było w żołądku. No ale po chwili bolały mnie już plecy i zaczęłam się po prostu śmiać. Wojtek stanął zdezorientowany. Ja tylko przykryłam drugą dłonią usta.

- Nie mogłam się powstrzymać. – powiedziałam śmiejąc się. Włodarczykowi nie było do śmiechu. Stał obrażony.

- Wiesz jak mnie przestraszyłaś!? Odbiło ci. – powiedział. Ja przypadkiem spojrzałam na nasze dłonie. Siatkarz dalej trzymał mnie za rękę.

- Mmm… Przepraszam. – puściłam rękę, wzięłam pusty talerz i powędrowałam zanieść do zlewu. – Zostajesz do 19.30? – po chwili spytałam obracając się w jego stronę.

- Już chcesz mnie wygonić ksztusicielko ? – powiedział z lekkim uśmiechem.

- Tego nie powiedziałam… - wzięłam z blatu kuchennego swój telefon. – chodź, chyba, że się boisz. – kiwnęłam głową idąc w kierunku schodów. Wojtek tylko przewrócił oczami i dogonił mnie na schodach. Kiedy weszliśmy do mojego pokoju siatkarz bacznie się rozglądał po pomieszczeniu. Ja tylko rzuciłam się plackiem na łóżko. Przyjmujący skierował swój wzrok na półkę, która zwała się „Krew, pot i samolot – czyli nagrody Walczak i drewniany samolot”

- Masz więcej statuetek niż ja. – parsknął śmiechem.

- Nie podlizuj się. – powiedziałam odciągając twarz od poduszki.

- Będziesz tak leżeć bezczynnie?

- Ładuje baterie przed sylwestrem. – mruknęłam kiedy siatkarz usiadł na skraju łóżka.

- Jestem ciekaw jak idzie Karolowi i Andrzejowi…

- No chyba domu nie roznieśli.

- Obyś miała rację. – podrapał się po głowie Wojtek.

- Mmm… Wojtek? - oparłam się o ścianę siadając po turecku z poduszką przytuloną do ciała naprzeciwko siatkarza.

- Hm? – mruknął z zaciekawieniem.

- Skąd wzięła się siatkówka w twoim życiu? – spytałam bo zawsze pytam się ludzi, którzy grają. Uważałam, że niektóre historie są bardzo ciekawe.

- Moi rodzice byli zawodnikami. Mama przyjmująca, tata środkowy. Kiedy już zacząłem rozumieć świat podpatrywałem rodziców na treningach. W wieku 10 lat sam już chciałem grać. Nie naciskali mnie, bym został siatkarzem, ale cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni. – zaśmiał się. – Wiesz, że najpierw byłem rozgrywającym?

- Tak? Ja też… Od trzech lat gram jako przyjmująca.

- Żałujesz przejścia? – zdziwiło mnie jego pytanie.

- Nie… Sama chciałam… W moim odczuciu rozegranie sprawiało mi tylko na początku przyjemność. Potem to przerodziło się w zwykłą rutynę, której później miałam serdecznie dosyć.

- No a skąd się wzięło to granie? – uśmiechnął się siatkarz.

- Nie mam sportowej rodziny, więc nie miałam po kim to odziedziczyć. Od podstawówki śmiano się ze mnie, że jestem jak żyrafa… W 4 klasie moim wychowawcą został wuefista, który interesował się siatkówką. Można by powiedzieć, że grał nawet w jakimś amatorskim klubie. To przez niego poszłam w kierunku siatkówki. Dziękuję mu za to przed każdym meczem. Może to być głupie, ale jeszcze nic i nikogo nie pokochałam tak bardzo jak siatkówkę… - schowałam swoje rumieńce w poduszkę.

- Dlaczego tak uważasz? – zdziwił się.

- Mam prawie 18 lat… Powinnam być już kochana przez kogoś... – zwróciłam wzrok do okna. – Ugh. Nie lubię o takich rzeczach rozmawiać.

- Ej… Na pewno nie zostaniesz starą panną z kotami… Jestem pewny, że… - kiedy miał już dokończyć zdanie zadzwonił, któryś telefon. Usiadł bokiem do mnie i odebrał dzwoniący przedmiot. Ja bacznie obserwowałam jego osobę. A co miałam robić?

- Halo… A co?... U Walczak – dzięki pomyślałam. – A co się stało?... Dobra… już jadę… - przerwał połączenie i odwrócił głowę w moją stronę. – Kłos potrzebuje pomocy. Muszę lecieć… Będę o 19.30.

Wstaliśmy i ruszyliśmy swoje tyłki na dół. Odprowadziłam siatkarza do drzwi. W końcu musiałam je zakluczyć. Kiedy siatkarz opuścił mój dom była godzina 15. Miałam dokładnie 4h na przygotowania. Zdecydowałam dwie godziny przeleżeć z laptopem na kolanach w łóżku. Pogadałam z dziewczynami na wspólnej konferencji, poszperałam po wszystkich kontach, Jutubach, instagramach. O godzinie 17 zaczęłam się szykować. Odstawiłam kubek i talerz z „kolacją” do kuchni i podrałowałam do swojej garderoby. Oczywiście wzięłam czarną, rozkloszowaną sukienkę, czarne szpilki z koturną i szary żakiet. Z szuflady komody wyciągnęłam koronkową czarną bieliznę. Ubrania wyłożyłam na łóżku i zabierając stanik z majtkami powędrowałam do łazienki. Zimny prysznic to pogromca bólu mięśni oraz pobudzacz. Umyłam się żelem i umyłam włosy. Oczywiście musiałam postać 15 min z maską na włosach. Po 30 min wyszłam spod prysznica i stanęłam na mięciutkim dywaniku łazienkowym. Wytarłam swoje ciało i założyłam bieliznę. Wysmarowałam się rumiankowym masłem. Postanowiłam nie zakładać rajstop, ponieważ miałam nienagnne nogi. Wystarczyło pozbyć się małych włosków. Co też uczyniłam. Założyłam szlafrok i zabrałam się za ogarnianie twarzy i włosów. Postawiłam na bardzo delikatny makijaż. Nie lubiłam się malować, ale jak były okazje to no. Trzeba. A czemu nie lubiłam? Czułam, że moja twarz pod tymi wszystkimi kosmetykami nie oddycha. Jakbym zabrała jej dopływ powietrza. No nic. Z szuflady wyciągnęłam lekki podkład, puder i pędzle. Dołożyłam jeszcze jasny róż na policzki i zabrałam się za oczy. Postawiłam na małą, wywiniętą kreskę i wytuszowane rzęsy. Tyle mi wystarczyło żeby czuć się zapchaną na twarzy. Przeniosłam swoją uwagę na włosy. Wysuszyłam je zimnym powietrzem i zakręciłam na dużą lokówkę. Uwielbiałam majstrować przy swoich włosach. Miałam na ich punkcie lekką obsesje. Kiedy już się ubierałam do domu weszli moi rodzice. Szybko spojrzałam na zegarek – 19.15. No Walczak, wyrobiłaś się. Ubrałam obcasy, zabrałam torbę i poleciałam na dół.

- I jak? – spytałam swoich rodziców.

- Cudownie wyglądasz córciu. – podeszła do mnie mama i ucałowała w czoło.

- Pamiętaj… Ostrożnie. – pogroził palcem tata.

- Nie przypominaj mi tego… Będę w dobrych rękach. – kiedy to powiedziałam usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Wiadomość od mojej taksówki.

„ Czekam przy samochodzie.”

- Ja już muszę lecieć. – zwróciłam się do mamy.

- Twój chłopak? – spytał tata spoglądając przez okno.

- Tatooo, Włodarczyk to nie mój chłopak… Nawet nie przyjaciel… Tylko znajomy. – wywróciłam oczami. – Tylko nie podglądajcie przez okno bo mi siary narobicie… - Pożegnałam się z nimi i wyszłam z domu. Czułam na sobie wzrok siatkarza opartego o swoje Audi. Stanęłam naprzeciwko niego.

- Możemy jechać?

- Może tak najpierw cześć? – parsknął – pięknie wyglądasz. – podszedł do mnie i pocałował w policzek na przywitanie.



*********************************************************************************


WITAJCIE !
Miesięczna przerwa była spowodowana szkołą... To były najgorsze dwa tygodnie w tym roku szkolnym.
Ale całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. To jest już za mną!
Teraz przychodzę do was z nową energią i nowym rozdziałem!
Jeśli chodzi o częstotliwość publikacji to zostanę przy jeden rozdział na tydzień lub dwa. ;) 
Ale nie martwcie się, jeśli najdzie mnie większa wena to szykujcie się nawet na dwa w tygodniu ;)


Piszcie swoje opinie MISIE ! ANONIMOWI TEŻ MOGĄ PISAĆ KOMENTARZE. OD TEGO POSTA. ;)


CZYTASZ ? -> KOMENTUJ !