piątek, 31 lipca 2015

15. Jestem jej narzeczonym.

Przyjmujący spojrzał na mnie i wyciągnął rękę nic nie mówiąc. Spojrzałam na nią szybko i głośno westchnęłam. Patrząc na niego spod byka chwyciłam z grymasem. Czemu muszę być taka uparta i marudna?

- Powiesz im kiedy będziesz chciała, ale pamiętaj, że im się to należy. – powiedział kiedy wsiadaliśmy do samochodu.

- Zostawię to na później… Najpierw trzeba się uporać z chłopakami. – odpowiedziałam zapinając pas.

Wojtek nic już nie odpowiedział. Tylko włączył silnik i ruszył w stronę mojego domu. Droga dłużyła mi się w nieskończoność, mimo, że było to tylko 20 minut. Kiedy byliśmy już pod budynkiem moje nogi nie chciały wyjść z pojazdu.

- Mam iść z Tobą? – spytał.

- Tak... - głośno westchnęłam kiedy drzwi od strony się zamknęły. Otworzyłam swoje i wyszłam z auta. Wojtek zamknął swój samochód i w ciszy udaliśmy się do drzwi. Kiedy przekroczyliśmy próg drzwi było słychać krzątanie w kuchni i włączony telewizor w salonie. Odłożyliśmy kurtki na wieszak i staliśmy tak dopóki nie weszła do przedpokoju moja mama.

- Mmm… Dzień dobry, Wojtek jestem. – powiedział siatkarz trochę zmieszany.

- A dzień dobry. Szczęśliwego nowego roku. – odpowiedziała z uśmiechem.

- Dziękuję i nawzajem. – uśmiechnął się.

- To my… Pójdziemy na górę bo mamy trochę pracy klubowej do roboty… - powiedziałam jąkając się. A podobno ze mnie taki dobry kłamca…

- Ojciec akurat zasnął przed telewizorem… Zejdźcie później na obiad. – pokiwała głową patrząc na tatę i zniknęła w kuchni. Pociągnęłam szybko Wojtka za rękę do mojego pokoju. Kiedy tylko zamknął za nami drzwi chciałam się do niego przytulić. Jednak pohamowałam swoje chęci.

- Wiem, że jest ci ciężko, ale grymas nie pomoże. – powiedział z lekkim uśmiechem. – to jak? Trzeba wziąć się za robotę klubową. – usiadł na krześle przy biurku dając mi możliwość zajęcia łóżka. Lekko się uśmiechnęłam i ległam na swoim łóżu. Siedzieliśmy tak w ciszy przez jakieś 5 minut. Trochę mnie to przyciskało do materaca. Trudne życie, ciężkie ciężary, masło maślane…

- Przyjmijmy scenariusz taki, że… przyjechałeś do mojego domu i rodzice powiedzieli ci że śpię… Ty jednak wszedłeś do mojego pokoju przez co się obudziłam… Powiedziałam ci, że kiedy wróciłam po torbę spotkałam starych znajomych z podstawówki i miałam iść do nich na godzinę ale się zasiedziałam i rozładował mi się telefon więc nie mogłam was powiadomić… i grzecznie wróciłeś do domu. - oplotłam swoje nogi i spojrzałam na zawodnika.

- Według mnie to powinniśmy powiedzieć im prawdę… przepraszam… Ty powinnaś. – oparł się brodą o oparcie krzesła obrotowego.

- Kiedyś…


Po jeszcze godzinnym siedzeniu i rozmawianiu na tematy nie związane z tą sytuacją siatkarz opuścił mój pokój i udał się do siebie. Kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi frontowych od razu do mojego pokoju przyleciała mama.

- Mieliście zejść na obiad… - powiedziała z zażenowaniem.

- Wojtek miał sprawę do załatwienia. Obiecał, że jeszcze skosztuje twoich dań. – powiedziałam obojętnie szperając w Internecie.

- A ten przemiły i przystojny chłopak to, twój chłopak? – mama spytała głaszcząc mnie po włosach.

- Mamo… Gdyby tak było to byście się dowiedzieli… Ale tak nie będzie więc nie mamy o czym mówić..

- Dobrze… Ale chcę się dowiedzieć pierwsza! – klasnęła w dłonie na co się zaśmiałam.

- Obiecuję, ale to się nie zdarzy przez najbliższe 50 lat… a teraz idź już bo mam ważny telefon. – skłamałam żeby pozbyć się mamy z pokoju. Wiem, wiem. Nie powinnam, ale no wybaczyłam sobie to.

Do końca dnia nie wychodziłam już z pokoju. Czytałam książkę, słuchałam muzyki, szperałam w Internecie. Robiłam wszystko żeby o tym nie myśleć. Na wieczór zaczęłam nawet sprzątać. Treningi wznawiałam dopiero stycznia więc miałam trochę czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego. O godzinie 22 położyłam się wykąpana do łóżka. Dobrze wiedziałam, że trzeba zgłosić się na policję. On musiał trafić za kratki tym bardziej, że mojej rodzinie lub chłopakom mogła stać się krzywda. Jutro musiałam się zgłosić na komisariat. Wziąć się w garść. Zasnęłam.



Następnego dnia.

Wstałam o godzinie 9. Zeszłam na dół w jednoczęściowym dresie. Rodziców nie było. Na blacie w kuchni zobaczyłam kartkę z wiadomością, że wrócą wieczorem. Podrapałam się po głowie i poszłam na górę wziąć prysznic i umyć włosy. Ogarnęłam się w godzinę. Włosy zostawiłam nieułożone, a na ciało nałożyłam czarną bieliznę, czerwoną koszulę w kratę i czarne spodnie z wysokim stanem. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Płatki z mlekiem – oryginalnie. Kiedy już siadłam z miską przy stole wzięłam do ręki swój telefon. Jedną ręką do ust powoli wsadzałam łyżkę z jedzeniem a drugą przewracałam telefon w dłoni. Zastanawiałam się czy jechać sama na policję czy poprosić Wojtka o pomoc. Z jednej strony za dużo dostałam od niego, ale z drugiej… Ten gnój cały czas jest na wolności. Odłożyłam urządzenie na stół i dokończyłam jedzenie śniadania. Kiedy skończyłam odstawiłam miskę do zlewu. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Zmieszana niespodziewanym gościem podeszłam do wyjścia.

- Cześć, mamy problem… - wtargnął do mojego domu przyjmujący. O wilku mowa.

- Jaki? – spytałam zamykając za nim drzwi.

- Chłopaki są na ciebie wkurzeni… grzecznie mówiąc. – powiedział kiedy się do mnie odwrócił. – zrobią ci nalot na dom.

- Nie mam na nich siły dzisiaj… - spuściłam głowę na dół.

- Wychodzisz gdzieś? – spytał analizując mnie od góry do dołu.

- Muszę jechać do przyjaciółki zawieźć jej książki od biologii, bo biedna zostawiła je w szkole a marudzi, że musi się już zacząć uczyć… - podrapałam się po głowie. Powiedziałam wymijająco.

- Uczyć? Ona nie ma życia? – spytał zdziwiony.

- Taaak… Ona ma bzika na punkcie nauki więc się nie dziw. – powiedziałam idąc do kuchni. – chcesz coś do picia?

- Wodę poproszę. – siatkarz poszedł za mną.

W ciszy wzięłam kubek z szafki i wodę z lodówki. Podałam Włodarczykowi.

- O której jedziesz? – spytał nagle.

- Mmm. Za 20 min mam autobus. – wyglądał jakby mi nie wierzył. Nie wiedziałam co mam zrobić żeby to zrobił. Zawsze byłam przekonywująca…

Kiedy tylko Wojtek wypił wodę ja od razu poszłam po torbę na górę. Kiedy tylko zeszłam na dół widziałam jak siatkarz stoi i czeka na mnie przy drzwiach. Ubierając kurtkę czułam na sobie jego wzrok. Na stopy naciągnęłam, krótkie, brązowe buty emu. Z torby wyciągnęłam klucze.

- Może cię podrzucę? Po co masz tłuc się autobusami? – powiedział kiedy zakluczyłam drzwi

- Podziękuję. – uśmiechnęłam się lekko. I ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. W przeciągu 5 sekund poczułam rękę na swoim ramieniu. Przestraszyłam się.

- Nie jedziesz do koleżanki, prawda? – spytał.

- Jadę. – powiedziałam stanowczo.

- Wyjmij książki. – nakazał. Otworzyłam torbę i mu pokazałam.

- Jadę na policję… - powiedziałam cicho.

- Nie pozwolę ci samej jechać… Chodź wsiadaj. – powiedział lekko ciągnąc mnie do swojego auta.

- To się nazywa porwanie…

- To się nazywa pomoc i troska.

Od tego momentu żadne z nas się nie odezwało. Jechaliśmy 30 minut w ciszy. Na komisariacie też siedzieliśmy w ciszy. Na swoją kolej musiałam czekać godzinę. Ah ta policja… Lepiej późno niż wcale. Co przez ten czas robiliśmy? Nic. Siedzieliśmy obok siebie i żadne z nas nie raczyło coś powiedzieć. Ja z tego wszystkiego wyciągnęłam z torby słuchawki i wsadziłam do uszu puszczając wolną piosenkę. Wojtek spojrzał na mnie i prychnął. O co mu chodziło? Przecież nie będę się męczyć tą ciszą. Na policyjnym korytarzu byli różni ludzie. Młodzi, starzy. Ci starsi trzymali w dłoni zdjęcia dziewczyny… Chyba córki. Pewnie zaginęła. Współczułam im. Ona nie ma tyle szczęścia ile ja. O ile gwałt można nazwać szczęściem… Ale nie oszukujmy się, każda krzywda jest tragedią rodzinną.

Po ponad godzinie przyszła kolej na mnie. Wojtek uparł się, że wejdzie ze mną. Kiedy tylko wstaliśmy z miejsca siatkarz złączył nasze ręce. Było to trochę dla mnie za dużo, ale wiedziałam, że bije od niego wsparcie. Wiedział, że mimo, że tego nie okazywał to w głębi duszy byłam w rozsypce. Wielkiej. W pomieszczeniu znajdowało się dwóch funkcjonariuszy. Usiedliśmy naprzeciwko jednego z nich. Chłopak dalej trzymał mnie za rękę.

- Dzień dobry, w czym możemy pomóc? – spytał policjant.

- Ja chciałam zgłosić gwałt.

- Są na to jakieś dowody? Bo takie stwierdzenie nie jest mocnym zgłoszeniem. – zaczął ze mną wywiad.

- Jeśli pamięta pan dwunastoletnią dziewczynę brutalnie zgwałconą pięć lat temu przez Tomasza Dubałę to wracam tu do pana po tych pięciu latach zgłosić się ponownie…

- Dobrze to pamiętam. Postaram się pani pomóc… Ale muszę zacząć od procedur… Ma pani 18 lat?

- 20 lutego skończę…

- A więc jest pani niepełnoletnia, nie możemy przyjąć zeznań bez obecności rodziców… - powiedział funkcjonariusz.

- Jestem jej narzeczonym, proszę o dyskrecję względem rodziców jeśli moja narzeczona o to poprosi.



*********************************************************************************


Witam po ponad dwóch tygodniach ;)
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale po prostu nie mogłam się wziąć za pisanie... Stanęłam w miejscu, ale dzisiaj siadłam i napisałam cały rozdział ;)

Zostawiam go wam !
Piszcie swoje opinie oczywiście. ;) 10 komentarzy się uda? Tylko dluuuuugie opinie... Nie satysfakcjonuje mnie tylko buźka .. ;) chce widzieć tez wasze zaangażowanie w tego bloga ! 


Czytasz - komentuj !

13 komentarzy:

  1. Nareszcie już myżlałam że nie wrócisz. Rozdział jak zawsze ekstra, czekam na kolejny oby znowu 2 tygodnie bo nie wytrzymam. Pozdrawiam i weny życze :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież na nie wiadomo jaką odległość widać, że Wojtkowi zależy na Olce. Bez powodu by nie jechał z nią na komisariat i jeszcze to, że powiedział, że jest jej narzeczonym. Awwww! *_* Ale niepopieram jej jednym. Uważam, że powinna o wszystkim powiedzieć rodzicom. Kropka. :) Oczywiście czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Karolina R. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wydaje mi się że mimo wszystko policja nie ma prawa udzielać informacji, czy jak w tym wypadku przyjmować zeznań osobom lub w obecności osób niespokrewnionych czy też spowinowaconych, dlatego też myślę że Wojtek jako narzeczony sie tutaj nie sprawdza (Wybacz zboczenie takie małe, w końcu klasa prawnicza). Ale mogę się mylić więc z góry wybacz:) Ale zamysł rozumiem xd
    Także no..
    Podobało mi się i czekam na więcej
    Luv, Zośka♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem, Ola nie powinna ukrywać prawdy przed rodzicami. Dlaczego nie chce im powiedzieć? Boi się? Jest tym zażenowana? Nie powinna. W przeszłości już przeszła przez coś podobnego, a rodzice powinni być dla niej wsparciem i pomóc jej przez to przebrnąć.
    Narzeczeństwo w wieku jeszcze nie skończonych 18 lat? To ci dopiero! ;D Ale rozumiem Wojtka, bo sama na jego miejscu zrobiłabym wszystko, by pomóc dziewczynie. Tylko dlaczego ona trzyma rodziców w niewiedzy? Naprawdę lepiej dla niej samej by było, gdyby im powiedziała.
    Nie lubię tego policjanta. Czemu mi się wydaje jakiś dziwny? W ogóle się nie przejął tym, co powiedziała mu Ola. Owszem, mogła się okazać kłamczuchą, ale zawsze mają obowiązek sprawdzić taką sprawę.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejka jejka, długo mnie tutaj nie było!
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją nieobecność :D
    Rozdział cudo! <3
    Jejku, tak bardzo żal mi Olki...:( Ten zboczeniec powinien jak najszybciej znaleźć się ponownie za kratkami, ale tym czasem raczej na dłużej!
    Cieszę się, że ma przy sobie Wojtka i fajnie, że ją wspiera, ale mimo wszystko uważam, że powinna powiedzieć rodzicom... tym bardziej, jeżeli sprawą zajmie się policja, to chyba lepiej, żeby dowiedzieli się o tym od niej niż od kogoś innego. A poza tym będzie czuła się bezpieczniejsza, tak mi się przynajmniej wydaje.
    Wojtuś się tak stara, jeju! Jest bardzo kochany, jak zawsze zresztą <3 Mam nadzieję, że Ola to doceni.
    Uważam też, że pozostali chłopcy ze Skry jak i dziewczyny powinni się dowiedzieć prawdy... w końcu dołożyli wszelkich starań by ją odnaleźć. Chociaż to dla Olki bardzo trudny temat i jeżeli zdecyduje im nie mówić, w pełni to zrozumiem.
    Czekam na więcej! Pozdrawiam! :*
    Zapraszam do siebie na piąteczkę!
    http://prawdziwa-milosc-jest-tylko-jedna.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Wojtek <333 zachował się jak prawdziwy facet... współczuję Olce, to musi być dla niej traumatyczne przeżycie :'( ale z tym narzeczonym to Włodarczyk wyjechał ;P no nie ma co będzie ciekawie :)) rozdział cudny, aż chciałoby się więcej ;) mam nadzieję, że kolejny już niedługo ;* pozdrawiam, życzę weny i do przeczytania :D
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, zostałaś nominowana do TOP 10
    Szczegóły na:
    http://corkademeter.blogspot.com/p/top-10_6.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest mi smutno, że dopiero teraz wpadłam na tego bloga, historia ciekawa i sama uważam, że Ola powinna powiadomić rodziców, którzy powinni ją w tej sytuacji wspierać, a Wojtek bardzo mi się podoba w roli troskliwego człowieka. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałe zachowanie Włodiego! Strasznie mu zależy, szkoda, że Olka tego nie zauważa... Mogłaby się wziąć w garść i powiedzieć, że też coś czuje, bo to widać gołym okiem. Ale wszystko w swoim czasie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny rozdzial! Zostaje tu napewno! :D Nie moge sie doczekac do nasepnego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award!
    Więcej na http://przyjacielod5lat.blogspot.com/p/liebster-award-hejka-dziekuje-bardzo-za.html?m=1

    Wykonałaś dobra robotę!
    Pozdrawiam.
    Black.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do liebster award. Szczegóły znajdziesz tutaj
    http://about-zeberka.blogspot.com/2016/03/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Opowiadanie jest świetne , mam nadzieję że kolejny rozdział Jeszcze kiedyś się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń