poniedziałek, 6 kwietnia 2015

7. Czujcie się jak u siebie.

Była godzina 22 kiedy przekręciłam klucz w drzwiach i wpuściłam Skrzatów do środka. Oni od razu poczuli się jak u siebie. Zasiedli na kanapie i włączyli telewizor. Hmm, myślałam, że będziemy świętować a nie dupą leżeć przed telewizorem.

- A przepraszam bardzo, ktoś tu chciał świętować zwycięstwo. – zasłoniłam im ekran.

- A skończone osiemnaście masz? – spytał Kłos.

- Mmmm… no nie jeszcze. – podrapałam się po głowie.

- No to możesz nam kolacje jedynie zrobić. – zaśmiał się Winiarski.

- Chyba was pogrzało… Bozia rączki upierdoliła, że nie możesz sobie zrobić?

- Zamówmy pizze, co? – dołączył Mariusz, ten rozsądny.

Wszyscy się z nim zgodziliśmy. Było nas dziesięciu. Ja, Wojtek, Karollo, Endrju, Winiar, Mario, Zati, Mazi, Nico und Conte. Skład najlepszy na świecie. Podzieliliśmy się na dwójki. Ten z tamtym chciał z pieczarkami, tamten z tym chciał z gyrosem itd. Wyszło na to, że zamówiłam razem z Nico dużą hawajską. Kto składał zamówienie? Pan Wlazły. Najrozsądniejsza osoba w tym towarzystwie. Albo to tylko pozory… Po odłożeniu słuchawki uprzejmie nas poinformował, że na naszą kolacje musimy czekać ponad godzinę. No fakt. Nikt o godz 22 nie zamawia 5 dużych/rodzinnych pizz. Kto tam wie co oni pozamawiali. W między czasie zdążyłam zrobić herbaty. W tle leciał jakiś film, a my przy swoich kubkach malinowej siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim.

- Jak to się stało, że zaczęłaś trenować? – spytał Zati.

- Od małego. Zamiast bawić się lalkami wolałam kopać piłkę.

-Byłaś chłopczycą? – rzucił Karollo.

- Chyba nie… Powiedzmy. – zaśmiałam się. Prawie się zakrztusiłam herbatą.

- Widać co z ciebie wyrosło. – powiedział Andrzej analizując mój wygląd. Dostał ode mnie poduszką w głowę.

- I podobno to ja jestem pyskata!

- Trafił swój na swego. – zaśmiał się Winiarski.

- Odezwał się aniołek. – dorzucił Włodarczyk.

- Zastanawia mnie jedno… Mmmm… Zostajecie, um… na noc? – spytałam niepewnie.

- Jeszcze nas o molestowanie posądzisz. – zasugerował Nico.

- Gdybym to zrobiła to nie miałabym już życia… - zaśmiałam się.

- Jeśli się nas nie boisz to w sumie możemy zostać. Jutro przewidziana wolna niedziela, więc dotrzymamy ci towarzystwa. – oznajmił Michał.

- Jasne, ale jest jeden problem…

- Mama nie pozwoli? – spytał Andrzej.

- Mama się nie dowie głupku… W salonie mogą spać trzy osoby, w pokoju gościnnym dwie, na materacu dmuchanym też dwie i zostają dwie osoby… - podrapałam się po policzku.

- Rodzeństwa nie masz? – spytał Maciek.

- Nie mam… ale jest sypialnia rodziców.

- To nie problem… Winiar z Mario się dogadają. – rzucił Zatorski.

- Tylko mi tam grzecznie… - podniosłam prawą brew.

Pogadaliśmy jeszcze z jakąś godzinę. Po tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu siatkarze polecieli po jedzenie. Mariusz zapłacił dostawcy kasą, na którą się złożyliśmy. Ja oczywiście poleciałam od razu do Uriarte. Bo prędzej czy później nic dla mnie by nie zostawił. Po pięciu minutach siedzieliśmy i zajadaliśmy się kolacją. Fakt faktem było chwile przed północą. Po zjedzeniu tych pięciu pizz, postanowiliśmy obejrzeć film. Karol uparł się, że obejrzymy horror – obecność. Lubię oglądać horrory. Szczególnie przykryta szczelnie kocem, w pidżamie i kubkiem herbaty w ręku. Rozłożyliśmy sobie poduszki, koce i kanapę. Ja z Winiarem, Maćkiem, Kłosem i Zatorskim siedzieliśmy na kanapie ściśnięci. Na moje głupie szczęście siedziałam między przyjmującym a środkowym. Nico z Wojtkiem i Mariuszem siedzieli przed nami oparci o kant kanapy. Conte i Wrona zajęli fotele. Wszystko było już przygotowane. Równo o wpół do pierwszej włączyliśmy film. Oczywiście wszędzie światło zgaszone. Inaczej horroru nie da się oglądać. Początek filmu całkiem spokojnie… Aż za spokojnie. Wszystko by było cudownie gdyby nie to, że w pewnym cichym momencie Kłos siedzący po mojej prawej stronie wydarł się na cały dom. Celem tego było przestraszenie mnie… Myślałam, że mu głowę urwę. Reszta chłopaków się śmiała z tego zajścia. Potem film zaczął się rozkręcać. Było parę momentów, w których zasłaniałam oczy kocem. Jestem dziewczyną więc mogę. Skrzaty po prostu na lajcie sobie oglądali jakby to była komedia. Kiedy wyprostowałam nogi i trochę się osunęłam zmorzył mnie sen. Ledwo widziałam na oczy. Pamiętam tylko, że była godzina przed drugą w nocy kiedy ostatni raz spojrzałam na zegarek. Oddałam się w ręce upierdliwego Morfeusza.

Po nieokreślonym przeze mnie czasie poczułam jak ktoś podnosi moje ciężkie ciało razem z kocem. W tle słyszałam szept – trzeba ją zanieść na górę. Po chwili słyszałam już tylko oddech nosiciela. Nie wiem kto to był. Byłam zbyt zmęczona żeby nawet podnieść powieki. Nie kontaktując ze światem i z tym gdzie osobnik mnie niesie zarzuciłam mu ręce na szyje i się przytuliłam. Po chwili słyszałam odgłos stawianych stóp na schodach. Po drodze przypadkiem uderzyłam nogą o ścianę. Syknęłam. Siatkarz tylko mnie uciszył. Po jakiś dwóch minutach byłam w łóżku. Wraz z dotykiem ciepłych ust na mojej skroni przez które po plecach przeszły mnie dreszcze, ponownie zostałam zaciągnięta do krainy snu.

Obudziłam się o godzinie 7. Jak na mnie to była godzina nienormalna. Jeśli mogę to tak nazwać. Za oknem jeszcze widno. Po chwili dotarło do mnie to, że spałam w ubraniach z dnia poprzedniego. Przeglądając Internety dotarło do mnie, że w domu nie byłam sama. Wygramoliłam się spod kołdry, nasunęłam na nogi swoje kapcie i wyszłam z pokoju. Wcześniej otworzyłam okno żeby się wywietrzyło. Na korytarzu przetarłam oczy i zeszłam na dół. W kuchni cisza, w salonie cisza. Na kanapie zauważyłam śpiących siatkarzy – Nico, Wojtek i Kłos. Smacznie sobie spali. Skrzyżowałam ręce i opierając się o ścianę pokręciłam głową śmiejąc się cicho. Po chwili poszłam do kuchni po coś do picia. Na stole był artystyczny nie ład z kartonami po pizzy w roli głównej. Z lodówki wzięłam karton soku pomarańczowego i nalałam sobie do kubka. Kubek wzięłam w rękę i usiadłam na blacie kuchennym. Machając swoimi nienagannymi nogami popijałam sok. Patrzyłam w oddali na salon, w którym spali siatkarze. Nie mogłam w to uwierzyć jak to się stało… Rozmyślałam nad tym bardzo mocno. Pewnie każda dziewczyna, która interesuje się siatkówką chciałaby być na moim miejscu. Dlaczego? Przecież to normalni ludzie. Normalni… Złe określenie. Oni mają poprzekładane w głowie. I to bardzo solidnie, ale to ich wyróżnia. Mimo, że grają, są znani i popularni to w rzeczywistości potrafią być sobą. Potrafią być zabawni, pomocni i czasem zgryźliwi. To normalne. Faceci też czasem zachowują się jakby mieli okres. Taka rozkmina z rana jak śmietana. Na blacie kuchennym spędziłam dobre piętnaście minut walki z myślami. Kiedy tylko zeszłam z siedziska usłyszałam jak ktoś wstaje w salonie. Stanęłam w drzwiach do salonu.

- Dzień dobry. – powiedziałam.

- Dzień dobry. Czemu już nie śpisz? – spytał Wojtek wstając powoli z kanapy żeby nie obudzić chłopaków.

- Tak po prostu… Jak na mnie to jest nienormalne. – oznajmiłam idąc z Włodarczykiem z powrotem do kuchni.

- Jest godzina… 8.55. – spojrzał na zegarek.

- To dosyć wcześnie… - usiedliśmy przy wysepce. – Chcesz coś do picia?

- Nie dzięki… - uśmiechnął się. – Jak ci się film podobał? – zapytał z zaciekawieniem.

- Wyczuwam ironię… - parsknęłam. – Film był najlepszy jaki w życiu widziałam. – odpowiedziałam sarkazmem.

- A jak twoja noga? – spytał dalej.

- Mmm, noga?... To ty mnie zaniosłeś do pokoju? – powiedziałam z otwartymi szeroko oczami. Wojtek tylko się uśmiechnął, a ja już wiedziałam. Nie musiał nic mówić. Do kuchni weszła reszta zgrai. Zaspane twarze, włosy w nieładzie, koszulki wygięte, odcinek pod tytułem jak dobrze wyglądać po nieprzespanej nocy? Idealne podsumowanie tego jak chłopaki wyglądali.

- Możemy coś do picia? – spytał ziewając Winiarski.

- Czujcie się jak u siebie… Ja idę do pokoju się ogarnąć.

- Lepiej żebyśmy się nie czuli tak dosłownie jak u siebie… - rzucił Mariusz jak wychodziłam.

Po tych słowach bałam się ich zostawić samych… Ale przecież to dorośli ludzie. Fakt faktem nieobliczalni ale co tam. Poczmychałam na górę do swojego pokoju. Z szafy wzięłam klubowy dres i zwykłą, białą koszulkę. Oczywiście nie zapominając o bieliźnie ruszyłam do łazienki. Szybko się przebrałam i ogarnęłam. Dzisiaj była niedziela. Dzień cwela jak to mówią. Od jutra zaczynałam przygotowania do meczu z Chemikiem Police. Ogólnie znaczy to, że mój czas dla siebie miał pójść w dalekie zapomnienie. Ale czego nie robi się dla siatkówki? Poprawka, moim czasem dla siebie jest granie więc nie powinnam szukać problemów. Całe szczęście, że plecy nie dawały znaku życia… Tak jakby. Mniejsza o to. Przynajmniej nie bolały. Po 15 min ogarniania się zeszłam na dół. Siatkarze siedzieli sobie smacznie i oglądali telewizje.

- Koniec tego dobrego. Wypad na świeże powietrze! – powiedziałam wyłączając ekran telewizora.

- Ktoś tu nas wygania… - stwierdził Maciek.

- A żebyś wiedział… Nie, a tak na serio muszę się pouczyć. – powiedziałam odprowadzając ich do drzwi.

- Na co się uczysz? – spytał Conte.

- Biologia…

- Wojtek jest dobry z biologii. Szczególnie z anatomii… - rzucił Kłos. Włodarczyk skarcił go wzrokiem.

- Z tym zagadnieniem to nie mam żadnych problemów. – powiedziałam znacząco do Karola. Na co reszta się zaśmiała. – To widzimy się się na sali… Paaa… - zamknęłam drzwi im drzwi dosłownie przed nosem. Usłyszałam tylko krzyki, że trzymają mnie za słowo i do zobaczenia. Oparłam się plecami o drzwi i zjechałam na dół. Z kieszeni dresu wyciągnęłam telefon i napisałam do Julki.

„Królewno wstawaj, uczymy się biologii. Widzę cię u mnie za 3 godziny, bo idę pobiegać.”






*********************************************************************************


Witajcie moi Mili ! 
Chciałam rozdział dodać 1 kwietnia, tak na Prima Aprillis ale nie zdążyłam. ;(
Mam nadzieje, że mi wybaczycie tą lekką nieobecność i że nie zawiedziecie się nowym rozdziałem. 
Mogę wam zdradzić, że ósmy rozdział już mam napisany więc w weekend go dodam żeby nie było tak dobrze ;) < nic nie mówię > ;) 


CZYTASZ ? - SKOMENTUJ TO MOTYWUJE ! 

4 komentarze:

  1. taka zgraja - marzenie :P swoją drogą Wojtka coś do niej ciągnie :P czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam! Moja intuicja nigdy niezawodzi! Wojtka na 1000% ciągnie do Olki. Jeszcze te buziak na dobranoc. Słodko. :) Tylko czekać aż się odważy i zrobi krok do przodu. :) Rozdział świetny, czekam na następny. :)
    Pozdrawiam,
    Karolina R. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha wiedzałam, że Włodiego kręci Olka ;D Słodki buziak na dobranoc *.* Teraz trzeba poczekać aż ujawni swoje uczucia :)
    Rozdział bomba, czekam na kolejny ;*
    zapraszam również do mnie:

    http://okiemdziewczynysiatkarza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Wiedziałam, że to Wojtuś zaniósł młodą na górę! A ten dreszcz, to taki znak? Bo jeśli tak, to jestem w siódmym niebie!
    Cały rozdział miałam wrażenie, że rodzice Oli wrócą wcześniej, i, delikatnie mówiąc, nie będą zadowoleni, widząc córkę z dziewięcioma facetami samą w domu, ale nic takiego się nie wydarzyło. Może to i dobrze. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń