- Nie gadaj… Boisz się windy? – zaśmiał się.
- Patrząc na moją minę to chyba już znalazłeś odpowiedź. – kiedy to powiedziałam drzwi owej tortury się otworzyły. Z korytarza było słychać już głośną muzykę. Przyjmujący zapukał trzy razy i po chwili otworzył nam rozbawiony Kłos.
- Witam moje gołąbeczki! – wykrzykując te słowa uniósł ręce do góry.
- Nie rozpędzaj się tak… - przywitałam się z nim i szybko poleciałam do Olki, która krzątała się w kuchni. Za sobą usłyszałam tylko : coś ty jej zrobił? Zaśmiałam się w duchu, ponieważ Karol chyba się jeszcze nie nauczył co potrafię powiedzieć. Przywitałam się z dziewczyną Karola oraz z Zatorskiego, Muzaja, Winiara i Wlazłego. Tak, wszyscy już chyba byli. Dziewczyny okazały się bardzo sympatyczne. Nie czułam się obca w tym gronie. Nawet dowiedziałam się, że dziewczyna Maćka jest w moim wieku. Od razu kamień spadł mi z serca, że nie jestem najmłodsza. Po 15 min pogawędki do mieszkania środkowego wparowali Nico z Conte, którzy w rękach mieli torby jedzenia i napojów alkoholowych. Tak się zastanawiałam… Kto to wszystko wypije? Imprezka na 30 osób więc nie ma co się dziwić. Całe szczęście Kłosowaty miał duuuże mieszkanie.
- Facu! Polewaj! – krzyczał Andrzej o godzinie 21. – trzeba oblać rok 2013! – tak jak kolega go prosił tak przyjmujący zrobił.
Nalał wszystkim po szampanie. Wypiliśmy zdrowie za jeszcze nie ubiegły rok. No fakt… Za tytuły mistrzowskie będziemy opijać o północy.
Początek imprezki był jakże spokojny pod względem spożywania napojów alkoholowych. Chyba, że o czymś my, dziewczyny nie wiemy… Oczywiście 30 osób podzieliło się na grupki. Ja siedziałam z Olką, Dagmarą i Pauliną. Trochę starsze grono ale za to najlepsze. Pomijając Olkę bo Kłosowata młoda jest. Siedziałyśmy sobie w czwórkę i gadałyśmy o różnych rzeczach. A to o kosmetykach, a to o ciuchach jak to kobiety. Oczywiście nie zabrakło ploteczek o siatkarzach. Dagmara z Pauliną opowiadały śmieszne historie jakie Winiar z Wlazłym razem przeżyli. Zaczynając od anegdot ze wspólnego mieszkania na meczach, aż po wspomnienia ze wspólnych wakacji. Miło się słuchało obie panie. Zaśmiałam się na koniec, że jak tylko Michał albo Mariusz będą chcieli mi coś zrobić to mam asa w rękawie.
- Moje drogie panie… Chcą panie coś do picia? – zapytał przyjmujący. Spoglądając na niego nasunęło mi się na myśl jedno, idealne słowo : podejrzany.
- Ja pójdę na chwile do kuchni, więc mogę coś przynieść… chcecie? – spytałam wstając z kanapy.
- Ja podziękuje – uśmiechnęła się Dagmara.
- Tak ja też, jeszcze nie ma północy a wszystko wypijemy. – dorzuciła Paulina.
- A ja idę zobaczyć co chłopaki odwalają. – postanowiła Dudzicka.
Ja natomiast chciałam trochę odpocząć. Poleciałam do kuchni. Z blatu wzięłam do ręki szklankę i nalałam sobie wody. Tak, zdecydowanie tego mi było trzeba. To nie tak, że mam słabą głowę. Po prostu nie lubię. Z resztą nie mogę… Bóg wie co później się może stać. Opierając się o blat rozkoszowałam się zwykłą wodą. Po chwili dołączył do mnie Włodarczyk.
- Co ty w ciąży jesteś, że wodę pijesz? – zapytał. Ja o mały włos się nie zakrztusiłam się.
- Prędzej się udławię przez ciebie niż zajdę w ciąże… Nie martw się o to. – przewróciłam oczami.
- Po pierwsze już raz się „udławiłaś” – zrobił w powietrzu małe znaki cudzysłowie – A po drugie nie przewracaj tymi oczami bo ci kiedyś wypadną. – dodał śmiejąc się.
- Po pierwsze nie wymądrzaj się a po drugie skąd wiesz, że właśnie to zrobiłam?
- Właśnie się przyznałaś. – skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej.
- Nie podpuszczaj mnie… - mówiąc to odwróciłam się bokiem do siatkarza.
- W końcu ktoś musi. – zaśmiał się.
- Irytujesz mnie Włodarczyk. – parsknęłam.
- Jestem tego świadomy… Hmm… Co tam się dzieje?
- Która godzina? – spytałam po chwili. Walczak nie miała telefonu? Nie, po prostu był w torbie, która znajdowała się w sypialni gospodarzy.
- 23.30. – powiedział kiedy odblokował swój telefon. Ja odłożyłam szklankę do zlewu i poszłam za przyjmującym do salonu gdzie wszyscy się zbierali do wyjścia.
- Ci jak zwykle ostatni. – skomentował Wlazły.
- Mariusz, młodzi się sobą zajmowali więc się nie dziw… - powiedział Conte. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Conte już dzisiaj nie pije… - powiedziałam jakby do siebie. Z ukosa spojrzał na mnie Winiarski i pokiwał głową na potwierdzenie moich słów.
- Dobra, lecimy na fajerwerki. – zarządził Zator.
Tak jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Dokładnie 10 minut później byliśmy już w parku w pobliżu mieszkania Kłosa. Byliśmy sami. Reszta obywateli tej dzielnicy z pewnością pojechała do centrum. My cieszyliśmy się swoim towarzystwem. I to nam w zupełności wystarczyło. A tak na serio… Kto wpadł na pomysł żeby wyjść na dwór 20 min przed? Tak, to tylko oni potrafią na to wpaść. Mając wysokie obcasy na stopach trochę się chwiałam więc przysiadłam na pobliskiej ławce. Bacznie obserwowałam siatkarzy, którzy próbowali przygotować fajerwerki do wystrzału. Tak a pro po, skąd oni je mieli? Czy to jest bezpieczne i ich rękach? Nie byłam przekonana… No ale mam nadzieje, że chociaż przeczytali instrukcję obsługi. Bynajmniej wyszedł fajny obrazek cieszących się jak dzieci grupki dwumetrowców. Wyciągnęłam z torby telefon i zrobiłam krótki filmik na instagrama. Dawno nic nie wstawiałam a to był idealny moment. Po 19 min już staliśmy wszyscy razem i szykowaliśmy się na odliczanie. Co prawda, nie odliczaliśmy z Polsatem czy TVN-em. Wystarczył telefon Winiarskiego.
- 10…9…8…7…6…5…4…3…2…1! Szczęśliwego nowego roku! – darliśmy się na całe osiedle. W między czasie chłopaki odpalili swoje zabawki. Niebo było napakowane kolorowymi iskrami… Nie wiem jak to nazwać… Pokaz fajerwerków bardzo mi się podobał. Po skończeniu każdy z każdym wymienił się życzeniami. Powoli zebraliśmy się do mieszkania. Kiedy byliśmy już po drugiej stronie ulicy przypomniało mi się, że zostawiłam torbę na ławce.
- Ej ludzie… Dogonię was. Zostawiłam torbę na ławce. – reszta tylko skinęła i powiedziała żartobliwie żebym się nie zgubiła przypadkiem.
Ja tylko się uśmiechnęłam i wróciłam do parku. Już było cicho. Ekipa zdążyła wejść już do budynku. Szybkim krokiem udałam się do ławki gdzie siedziałam 15 min wcześniej. Kiedy już wzięłam torbę usłyszałam za sobą kroki.
- Cóż za miłe spotkanie, nie sądzisz? – odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam faceta, trochę wyższego ode mnie. Był ubrany na czarno. Lampa ledwo oświetlała jego twarz. Chociaż rysy były jakby mi znane.
- Przepraszam, śpieszę się… - odpowiedziałam i nerwowo skierowałam się w stronę ulicy.
- Zaczekaj… - mężczyzna złapał mnie mocno za prawe ramie. Zapiszczałam. – jesteś mi coś winna…
- Chyba pomyłka, a teraz proszę mnie puścić! – krzyknęłam. Jego ścisk był tak mocny, że nie mogłam się z niego wyrwać.
- Musisz mi odpłacić te 5 lat więzienia moja piękna. – kiedy to powiedział moje wspomnienia uderzyły we mnie jak kamienim w taflę wody. To co stało się ponad 5 lat temu wróciło w przeciągu dwóch sekund. W tym momencie poznałam mężczyznę, który bardzo mocno mnie trzymał. To był facet z centrum handlowego kiedy byłam na zakupach. Wpadłam na niego wychodząc z toalety, a później obserwował mnie kiedy rozmawiałam z Winiarskim i Włodarczykiem…
Przejechał drugą ręką po moim policzku. Moje nogi się ugięły od nadmiaru emocji i adrenaliny. Nie wiedziałam co mam robić. Z moich oczu popłynęły łzy. Spowodowały to emocje. Zawsze tak miałam. Ale w tej sytuacji… Nie dziwmy się… Przez mój umysł przeleciało całe moje życie kiedy mężczyzna zabrał mnie do swojego samochodu… Moje próby ucieczki nic nie pomogły. Tym bardziej, że facet był wyższy i silniejszy ode mnie… Byłam już martwa.
*Perspektywa trzecioosobowa*
Siatkarze wraz ze swoimi partnerkami udali się do mieszkania jednego z nich. Kiedy tylko przekroczyli próg domu od razu zabrali się za butelkę czystej wódki. Tłumaczyli sobie tym, że trzeba wypić za tytuły mistrzowskie. W końcu nastał rok 2014. Rok mistrzostw świata. Nie zauważając braku Oli usiedli szczęśliwi w salonie zabierając się za rozkręcanie imprezy. Kiedy minęło 20 minut odkąd imprezowicze zaczęli zabawę.
- Karol… - szarpnął kolegę Wojtek. – Karol…
- Co? – spytał trochę już zmęczony.
- Widziałeś gdzieś Olkę? Miała wrócić z torbą, którą zostawiła na ławce… – spytał zdenerwowany. Jako jedyny nie zabierał się za alkohol tego wieczoru. Coś mu nie pozwalało.
- Moja dziewczyna jest chyba w łazience. – odpowiedział ziewając.
- Gdzie jest Pyskata? – tak, takie przezwisko nadali Oli w swoim gronie siatkarze.
- Nie wiem… Właśnie… Winiar gdzie jest Pyskacz? – zwrócił się do kolegi.
- Poszukaj u dziewczyn w kuchni. – odpowiedział mu przyjmujący.
Wojtek udał się do wskazanego pomieszczenia. Kiedy tylko przekroczył próg drzwi zauważył, że Oli nie ma. Oczywiście spytał się kobiecego grona czy gdzieś nie widziały pyskatej blondynki. Odpowiedziały, żeby sprawdził w łazience. Niestety tam też jej nie było. Zgarnął kurtkę z wieszaka i udał się na dół. W między czasie starał się do niej dodzwonić. Telefon wyłączony. W parku ani śladu dziewczyny. Zdenerwowany wrócił do góry i krzyknął na całe mieszkanie, żeby ściszyli muzykę i posłuchali.
- Pyskata zniknęła… Nie odbiera telefonu… Coś się musiało stać. – kiedy to powiedział imprezowicze odzyskali świadomość.
*********************************************************************************
Witajcie !
Pewnie sobie pomyśleliście : w końcu coś sie dzieje!
Tak. Ja też tak sądzę.
Tą sielankę trzeba było jakoś przerwać. Ale nie martwcie się. Obiecałam, że w końcu się dowiedziecie?
Teraz najbardziej zależy mi na opiniach, bo akcja się rozkręca i chcę wiedzieć co myślicie.
Wybaczcie, perspektywę trzecioosobową. Jest to zrobione celowo.
Niedługo wygląd bloga się zmieni ;)
UDNAYCH I AKTYWNYCH WAKACJI ŻYCZĘ !
UDNAYCH I AKTYWNYCH WAKACJI ŻYCZĘ !
CZYTASZ -> KOMENTUJ !