sobota, 3 stycznia 2015

2. Czy tam też byłaś taka mądra?

- Musimy kiedyś razem zagrać. - stwierdził Wojtek.

- Nie ten poziom. - powiedziałam.

- Wierzymy w to, że trener Wojtek dobrze szkoli swoje zawodniczki. - uśmiechnął się Winiarski.

- Ale ja mówiłam o was. - śmiechłam. No tak moja gadka się zaczyna przy nich wyostrzać. Chłopaki trochę się zmieszali. - żartowałam przecież. Luzujcie w majtach. - śmiałam się dalej.

- Ej to nie było śmieszne. - odezwał się Karol.

- Zapraszamy na trening. - wtrącił Paweł.

- A ja bym tak sobie mogła?

- Coś się załatwi - puścił mi oczko Karollo.

- Dobrze, to może kiedyś się zgadamy. Muszę już lecieć do zobaczenia. - pożegnałam się i poleciałam do Julki, która wyszła z hali. Była trochę w szoku.

- Co się stało? - spytałam.

- Rozmawiałaś z nimi? - gdybyście widzieli wtedy jej minę. O matko.

- Tak, co w tym złego? - nie rozumiałam jej pytania.

- No bo wiesz... Skra... - ciągnęła jak mogła.

- Jak to Winiarski stwierdził "Z jednego boiska" - zacytowałam Michała.

- Chyba muszę się uspokoić. - zaśmiałam się.

W drodze do domu oczywiście musiałam jej opowiedzieć co? Jak? O co? Za ile? Z kim? Czemu? I dlaczego? Wszystko przez tą jedną, niewinną rozmowę. Mówiłam, gdybyście widzieli jej minę... Dobra nie oszukujmy się. Ja w duszy pewnie sikałam tęczą ze szczęścia, ale zawsze staram się tego nie okazywać. Jestem nieśmiała, niezbyt otwarta na nowe znajomości. Z siatkarzami to już w ogóle. Ale to przecież normalni ludzie. Wiele razy to mówili w mediach. No ale co zrobić. Są takie rasy ludzkie na ziemi jak hotki. Według mnie one nie mają prawa wchodzić na mecz. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie dlaczego tak uważam. Mogę dodać, że Julka nie była hotką. Nie mdlała na ich widok z kilku kilometrów, nie sikała jak, któryś się na nią spojrzał. Prawda, wypytywała mnie o szczegóły, ale była po prostu za bardzo podekscytowana.

Następnego dnia do szkoły miałam na 8. Niestety musiałam wstać o 6 co było dla mnie odwieczną katorgą. Bo kto nie lubi spać? Jednym zdaniem, byłam niewyspana. Jak Walczak jest nie wyspana to lepiej bez kija nie podchodź.

No nic, jak na dobrą uczennicę przystało trzeba było wybrać się do szkoły. Wstałam ledwo żywa z łóżka, podeszłam do szafy po czyste ubrania i powędrowałam ślimaczym tempem do łazienki. Całe szczęście nie byłam takim żółwiem na boisku, bo trener w tym przypadku cisnął by mnie 3625 razy ciężej niż teraz.

Ubrana i w miarę wyglądająca na żywą istotę ziemską zeszłam na dół zjeść śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez porcji owsianki z rana. To taka moja cenna porcja energii. Rodzice szykowali się do pracy. Przy stole omówili ze mną jak cały tydzień będzie wyglądał. Wyszło na to, że praktycznie nie będzie ich w domu. Mama ma trzy ważne rozprawy, tata prawdopodobnie wyjeżdża służbowo do Wrocławia. Żyć nie umierać. Cały dom tylko dla mnie. Zacznijmy od tego żebym ja w ogóle bywała w tym miejscu. Ustaliliśmy, że jakbym coś potrzebowała to mam dzwonić do mamy. Szczerze? I tak wyjdzie na to, że zawracam jej gitarę. Tata wyjeżdża podczas kiedy ja będę swoim tyłkiem zajmować 3/4 boiska na treningu. Kiedy wszystko było już przez nas - czytaj rodziców, ustalone skończyłam śniadanie i pędziłam na autobus. Siecią zkm jechałam przez 30 min. Wolałam jechać dłużej jednym autobusem niż krócej z przesiadką. Gdzie tu logika? Według mnie jakaś jest. W końcu kiedy ja mam się nad swoim życiem zastanowić jak nie w autobusie pełnym zagubionych ludzi? Oj, uwielbiam to robić. Można by żec, że zmieniam się w rasowego obserwatora. Ukryta w swoich myślach i słuchawkach siedzę przez 30 min i zastanawiam się nad tym co dana osoba może sobie myśleć. Czasami wychodzą niezłe myśli. Wręcz śmieje się sama z siebie, że potrafię coś takiego wymyślić. Zdarzają się przypadki, ostatnio częściej, że myślę o sobie. Żyję w pośpiechu, nie mam nawet kiedy znaleźć dla siebie czas. Szkoła, treningi, mecze i inne mniej ważne duperele. Nie ma się co dziwić. Takie życie sportowca. Czas dla siebie jest wypełniony treningami. Ale to może i nawet lepiej? Kiedy wchodzę na salę nic innego się nie liczy niż boisko i piłka. Wtedy jestem sama ze sobą. Swoim przeciwnikiem. Udanym treningiem to jest ten trening, na którym zaskakujesz samego siebie. Oczywiście zdarzają się mniej udane. Te, które uczą nas pokory, pracy i cierpliwości. Tak, tej ostatniej cechy ciągle mi brakuje. Cierpliwość przychodzi z dojrzewaniem. Im jestem doroślejsza tym cierpliwsza, ponieważ zaczynam rozumieć świat. Jako dziecko nie rozumiemy niektórych rzeczy. Wszystko chcemy teraz, natychmiast, a to czas pokazuje czy zasłużyliśmy na to i kiedy będzie nam dane to dostać.

Po autobusowych rozterkach przyszedł czas zmierzyć sie ze szkołą. Kiedy byłam już pod salą, w której miała odbyć się historia od razu podbiegła do mnie Julka.

- Hej. - przywitałyśmy się buziakiem w policzek.

- Hej. A co ty taka uradowana o godzinie 7.55? - spytałam patrząc na zegarek.

- Nie uwierzysz! Dzisiaj wybierają u nas nowego kapitana.

- Dlaczego? Przecież Monika świetnie sie spisuje. - byłam zdziwiona tą informacją, ponieważ same wybrałyśmy Monikę do tej roli. Owa dziewczyna jest rok starsza od nas. Gra na pozycji atakującej. Świetnie się dogadujemy. Mimo, że jest <była?> kapitanem to nie odbiła jej sodówka do głowy.

- Monika odchodzi do Atomu. - powiedziała smutno.

- To dlatego trener wyjechał? - spytałam. No tak. Fakty się trochę pokrywały.

- Tak. - potwierdziła moje przypuszczenia. Po tym słowie zadzwonił dzwonek. - A wiesz kto ma szansę na krechę pod numerem? - cwaniacko poruszyła brwiami.

- Coś mi chcesz tymi brwiami zasugerować? - zaśmiałam sie gdy wchodziłyśmy do sali historycznej.

Rozmowie przerwała nauczycielka. No fakt. Lekcja się zaczęła. Temat... Jaki był temat? Chyba II wojna światowa. Osobiście nie lubię lekcji historii. Z rana zawsze usypiam na nich. Albo się staram tego nie robić. Później i tak czeka na mnie niemiecki, angielski, matma, polski i dwie biologie. Żyć nie umierać. Podczas lekcji snułam się między salami niczym ninja. Czułam sie jakaś nieobecna. Nie docierało do mnie ani to co mówiła Julka ani to co mówili nauczyciele. Czasem miewałam takie dni. Miałam do tego prawo. Lekcje skończyłam o 14.30. Bez słowa ruszyłam w stronę domu. Kiedy weszłam ciążyła nade mną samotność. Pusty dom... Ogromny... Rodzice w pracy... Myślicie, że mam ułożone życie? Myśli bywają czasem zabójcze.

O godzinie 16 byłam już na hali. Siedziałam z brodą opartą na barierkach, które znajdowały się na trybunach. Moim zajęciem było patrzenie na czternastu, spoconych dwumetrowców. Mój trening był przewidziany na 18.30 więc miałam przysłowiową "kupę" czasu, więc z torby postanowiłam wyciągnąć telefon ze słuchawkami. W takich momentach lubiłam słuchać muzyki i patrzeć na grających. Wiecie jak to odpręża? Normalnie macie wszystko. Siatkówkę i muzykę. To jest raj.

Po jakiejś godzinie kiedy moje powieki były bliskie zapadnięcia w sen, ktoś dotknął mojego ramienia tak, że aż podskoczyłam z siedzenia.

- Jezu, nie strasz człowieka! - powiedziałam przestraszona i spojrzałam na winowajce.

- Sorry, ale trener zauważył, że siedzisz już tak od godziny i kazał mi cię na dół zabrać. - tłumaczył się Włodarczyk.

- Sorry, nie mam dzisiaj dnia... Zostanę t...

- Nie ma mowy, idziesz ze mną. - jak powiedział tak zrobił. Wziął moją torbę treningową, złapał mnie za rękę i praktycznie siłą zabrał na dół. Reszta siatkarzy uśmiechała się znacząco. Myśleli, że tego nie widziałam!? Ha! Widziałam! A może tego chcieli? Mniejsza o to. Nie miałam najmniejszej ochoty na żarciki z ich strony.

- Co panienka tam tak spała? - spytał trener Miguel.

- Powiedzmy, że z zaciekawieniem patrzyłam na tych otóż dwumetrowców, którzy dziwnie sie teraz na mnie patrzą i myślą, że nie widziałam ich cwaniackich twarzy jak wchodziłam, trenerze. - skończyłam swoją jaśnie długą wypowiedź.

- Czy tam też byłaś taka mądra? - spytał Kłos.

- Na pewno byłam i jestem mądrzejsza od ciebie. - odgryzłam się. No tak, Walczak się nie wyspała.

- Eee, panowie na boisko ! - zaśmiał się i pogonił swoich zawodników na pole gry.

Usiadłam sobie na ławce i obserwowałam. Dwumetrowce oczywiście nie mogły się powstrzymać od niepopisywania się. Razem z trenerem śmialiśmy się cały czas. Poczynając od zagrywki Winiara w głowę Wrony, aż po przejechanie Zatiego między nogami Muzaja. Takich akcji było jeszcze mnóstwo. Chłopaki praktycznie nie mogli się skupić na treningu. Widocznie trener też odpuścił sobie pracę na dzisiaj ponieważ odkąd zeszłam na dół to buzia mu się nie zamknęła. Po długiej wyczerpującej rozmowie na temat kto, jakie ma buty spojrzałam na zegarek. Była 18. Przeprosiłam i podziękowałam trenerowi za miłą pogawędkę i udałam się szybko do szatni. Po drodze wpadłam na Julkę, która nie była zdziwiona na mój widok. No tak. Lubiłam przychodzić dużo szybciej kiedy miałam zły dzień. Wymieniłyśmy ze sobą znaczące spojrzenia. Wiedziała, że coś się stało. Czekała mnie chyba poważna rozmowa. Udałyśmy się do naszej szatni. Niektóre dziewczyny były już na miejscu. Kiedy się przebierałam w pomieszczeniu przelatywały zdania na temat nowego kapitana. Średnio mnie to interesowało. Dzisiejszego dnia było ze mną kiepsko, więc po co się jeszcze dołować innymi problemami. Kiedy skończyłam wiązać buty szybko złapałam butelkę z wodą i wyszłam z szatni. To pierdolenie działało mi na nerwy.

Kiedy weszłam na sale Skrzaty były już po treningu. Leżeli bezczynnie na podłodze.
Ja tylko postawiłam swoją wodę przy ławce i wyszłam na środek boiska. Z prawej ręki ściągnęłam gumkę i związałam nimi swoje długie włosy. Siatkarze uważnie mi sie przyglądali. Po ogarnięciu kudłów, podeszłam do siatki i ręką przejechałam po taśmie na całej długości. Sprawdziłam również czy antenki są dobrze przymocowane. W końcu udałam się do wózka z piłkami. Wyciągnęłam jedną i odbiłam nią parę razy o podłogę. Nie zauważyłam kiedy na granicy mojej prywatności znalazł się Mariusz.

- Idealna? - spytał z uśmiechem.

- Nie ma rzeczy idealnych. - zakręciłam piłkę na palcu patrząc w oczy siatkarza.



*********************************************************************************

Okej, więc mamy dzisiaj drugi rozdział. ;)
Liczę na wasze komentarze.
Rozpisujcie się na dole !

CZYTASZ? KOMENTUJ !

4 komentarze:

  1. Długi. *.* Co mogę napisać? Genialny, z resztą jak zawsze. Widać, że nasza bohaterka dobrze dogaduje się ze skrzatami. Naprawdę jestem ciekawa co z tego wyniknie. Coś czuję, że szybko się nie dowiem. ;) oczywiście czekam na następny. Zapraszamy do siebie.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, czekam na więcej:)

    http://milosna-kombinacja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny *.* ale suuuper :) bardzo dobrze, że trener zgarnął Olę i zajął jej myśli :) Karol strzelił niezwykle inteligentnym zdaniem ;)

    P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/01/czesc-iii-listopad.html

    OdpowiedzUsuń